niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział VI - Wyjaśnienia

- Możesz mieć bardzo dużo różnych pytań, ale na razie prosiłabym cię, żebyś mi nie przerywała. - ciągnęła Kirsa. - Pozwól mi powiedzieć wszystko, co mam do powiedzenia, a później w miarę możliwości ja i Dan odpowiemy na twoje pytania. W porządku?
- W porządku. - powtórzyłam, nie mogąc się doczekać tego, co powie mi kobieta.
- Dobrze. Zacznę od tego, kim jesteśmy, bo pewnie to najbardziej nie daje ci spokoju. - uśmiechnęła się. - Tak właściwie jesteśmy zwyczajnymi ludźmi z tą różnicą, że posiadamy nadprzyrodzone moce. Nazywamy się emantami. Każdy emant posiada jakąś moc. Ja władam zielenią, przyrodą. Ty - jeśli Dan nie kłamał - energią i światłem. Co się wiążę z każdą zdolnością wie tylko ten, co ją posiada. To jest, wiem, że władasz energią, ale nie wiem dokładnie, co potrafisz z nią zrobić. Rozumiesz?
- Tak. - odpowiadam cicho. - To nie jest jakiś żart?
- Sama widziałaś, co potrafisz. - odparła Kirsa zmęczonym tonem, jakby tłumaczyła to wszystko już wiele razy innym osobom.
- A Dan? - zapytałam, zanim zdążyła cokolwiek dodać.
- Nie lubię się chwalić swoja mocą. - odezwał się chłopak. - Powiem ci w swoim czasie.
- Ale... - zaczęłam, lecz kobieta mi przerwała.
- Koniec pytań. - powiedziała stanowczo. - Wysłuchaj do końca.
I nie czekając na moją odpowiedź kontynuowała swoją przemowę.
- Emantów można spotkać na całym świecie, jednak istnieje bezpieczna przystań, w której mogą się ukryć, trenować, ćwiczyć swoje moce i przygotowywać się do życia w normalnym świecie. Niektórzy z nich budują w niej swoje domy, zakładają rodziny i nie wracają już do zwyczajnego świata. Właśnie w tym miejscu się znajdujemy. Nazywamy je po prostu Bezpieczną Przystanią. Mogą się do niej dostać tylko emanci, chyba że zabiorą ze sobą jakiegoś śmiertelnika, jednak musi się mieć pewność, że ów osoba nas nie wyda. Większość śmiertelników nie wie o naszym istnieniu i wolimy, żeby tak pozostało. Żeby dostać się do Bezpiecznej Przystani emanci wykorzystują swoją moc, by wyczarować portal. Z czasem nauczysz się go wytwarzać, jednak na razie priorytetem jest nauczenie cię panowania nad swoją mocą. Zwykle ujawnia się ona w czasie, w którym dana osoba jest już na to w stu procentach gotowa. Niektórzy żyją bardzo długo bez świadomości posiadania specjalnych zdolności. Pewnie wokół ciebie działy się często dziwne rzeczy? To były rodzaje testów, na które wystawiała cię twoja moc, by sprawdzić czy jesteś gotowa przyjąć to, kim jesteś. I w końcu, w momencie podniesienia emocjonalnego się ujawniła. Teraz zwykle tak będzie, zanim do końca nauczysz się nad nią panować. Okay, skończyłam. Teraz masz czas na zadawanie pytań.
Byłam tak zmieszana, że nie wiedziałam od czego zacząć.
- Pani zajmuje się... emantami?
- Jestem  czymś w rodzaju kierunkowskazu. Póki dana osoba nie nauczy się do końca panować nad mocą i nie wybierze swojego miejsca na świecie, pomagam jej. Między innymi będę cię indywidualnie uczyć, póki nie opanujesz swojej zdolności na tyle, by dołączyć do większej grupy. Możesz zwracać się do mnie po imieniu.
- Ach, a czym zajmują się ci, co już opanowali swoją moc?
- Większość z nich decyduje się na życie wśród zwykłych ludzi. Jednak dla kogoś, kto zostaje w Bezpiecznej Przystani też zawsze znajdzie się coś do roboty. Pomoc w treningach, opieka nad zwierzętami, pielenie roślin i ziół, praca nad eliksirami... Coś zawsze się znajdzie.
- Tak właściwie to co wy tu macie do jedzenia? - spytałam zaciekawiona.
- Jedzenie pojawia się magicznie. Wystarczy, że pomyślisz o tym, co chcesz zjeść, a to pojawia się razem z talerzem. Po skończonym posiłku znika. To jest moc, którą posiada każdy z emantów. To czego potrzebujesz do jedzenia lub higieny po prostu się pojawia. Nie zdarzało ci się tak czasami?
Przypomniały mi się przypadki z hotdogami oraz miską z wodą i mydłem. Lekko mnie zemdliło.
- Aa... Kim jest ta cała Rada?
Kirsa i Daniel wymienili zaniepokojone spojrzenia. W końcu chłopak powiedział:
- To... Taki rodzaj kogoś sprawujące władzę w świecie emantów. No wiesz, zwyczajni ludzie mają rząd, a my mamy Radę. W Radzie jest pięciu dorosłych emantów. W tym Kirsa. - dodał.
- Oni chcieli, żebyś mnie tu zabrał wcześniej, prawda?
- Widzieli w tobie potencjał. - odpowiedział wymijająco. - Mówili, że jesteś potężniejsza niż inni i chcieli osobiście z tobą porozmawiać. Ale ty się nie zgodziłaś, więc kazali mi udawać, że ci się to wszystko przyśniło, że bredzisz. 
- Czekaj. - przyjrzałam się mu uważnie. - Ty byłeś przez nich wysłany, żeby mnie obserwować, tak?
- Było widać, że jesteś jedną z nas. Potrzebowali się tylko upewnić. - wzruszył ramionami.
- Ale mówiłeś, że nic nie wiesz!
- Bo nie wiedziałem. Kazali mi tylko cię obserwować, nie powiedzieli mi nic na temat tego, kim możesz być. Dopiero niedawno się dowiedziałem.
Zwróciłam swój wzrok na Kirsę.
- A co ze snem? O co w nim chodziło? Dlaczego pytałaś się w nim, czy znalazłam "to"?
- Myślałam, że Rada ci wszystko wyjaśniła, że poleciałaś z Danem. - westchnęła ciężko. - Oni... Chcieli cię wykorzystać do pewnych celów, ale skoro okazało się, że jesteś zwykłą emantką, chyba sobie odpuszczą.
- Skoro należysz do Rady, to czemu nie wiedziałaś o tym, że nie przyleciałam?
- Byłam temu przeciwna. Nie chciałam brać udziału w tłumaczeniu ci tego. To było kompletne szaleństwo!
- W porządku, ale co z resztą mojego snu?
Chłopak się wzdrygnął.
- Kirsa nie wie, co działo się wcześniej w twoim śnie. - odezwał się cicho. - I lepiej by było, żeby Rada się o tym dowiedziała.
Kobieta otworzyła szeroko oczy.
- Przyszły do niej... Zjowy?
Dan posępnie pokiwał głową.
Kirsa przeniosła na mnie swoje poważne, pełne niedowierzania spojrzenie.
- Co ci powiedziały?
- Ale kto? - spytałam zdekoncentrowana.
- Te fioletowe dziewczyny. - odparła, wznosząc ręce do góry.
- Ja... Nie pamiętam już dokładnie. - skłamałam.
- Ich słów nie da się zapomnieć. Powiedz mi, to jest bardzo ważne!
- Okay. - przełknęłam ślinę. - To było chyba... Odwiedzisz miejsca, o których nikomu się nie śni. Zobaczysz sceny z najśmielszych baśni. Myśleć będziesz, że jesteś z Milczącej Kurtyny. Lecz wszyscy widzą tylko ten sam uśmiech dziewczyny. - odchrząknęłam. - Co to oznacza?
Kobieta oparła się o ramę łóżka, na którym leżałam.
- Czyli mieli rację...
Szybkim gestem odwróciła się do Daniela i szybko powiedziała:
- Zostań tu i jej pilnuj. Muszę to zgłosić. Ona musi być tą. - ostatnie zdanie wypowiedziała z naciskiem.
- Też mi się tam wydawało. - odrzekł Dan drżącym głosem.
- Możesz jej pokazać łazienkę. - odparła i odwróciła się do mnie. - Niedługo wrócę. Przepraszam, ale po prostu muszę im to powiedzieć. - zagryzła wargi. - Możesz być naszą jedyną nadzieją.
- Jedyną nadzieją? - powtórzyłam zagubiona. - Ale...
Ściana zniknęła, kobieta wyszła, ściana znowu się pojawiła. Zostałam w pomieszczeniu sama z Danem.

**************************************************************************

W tym rozdziale nie dzieje się zbyt dużo, ale przynajmniej większość się wyjaśnia. Obiecuję, że kolejne będą już bardziej wzbogacone o akcję. ;)
Mam nadzieję, że przyjemnie Wam się czytało to opowiadanie. Dziękuję za komentarze i proszę was, żebyście częściej pisali coś od siebie. Każdy komentarz utwierdza mnie w przekonaniu, że to wszystko ma jakiś sens. ^^

czwartek, 16 kwietnia 2015

LBA

Co to LBA? 
Nominacja do Liebester Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


Nominowały mnie:
- almost_just_me (http://almost-just-me.blogspot.com)
- Rebeca Destroi (http://rebeckabeztytulu.blogspot.com)

Odpowiem tutaj na wszystkie 22 pytania, zadane przez obie blogerki.

Pytania od almost_just_me:

1. Jaką książkę lubisz najbardziej i dlaczego?

Książek, które kocham jest bardzo, bardzo dużo... Chyba nie umiem wybrać mojej ulubionej. To jakbym matka miała wybrać swoje ulubione dziecko... Ale gustuję głównie w książkach fantasty i science fiction. Więcej szczegółów jest tu: klik
 

2. Ile czasu poświęcasz na czytanie?

Jak najwięcej. =)

3. Jaki jest twój ulubiony film/y?

Z filmami jest podobnie jak z książkami. Ale mimo wszystko mam swój ulubiony, a jest nim "Love, Rosie". Opowiada historię przyjaźni Rosie i Aleksa. Nie jest to film fantastyczny, ale bardzo mnie poruszył. Książkę też czytałam i też bardzo mi się podobała.


4. Masz zwierzątko? Jeśli tak, to jakie?

Mam, a nawet dwa. Są do koszatniczki, wabią się Frędzel i Pędzel. Zdjęcie można zobaczyć tu: klik

5. Jaki jest twój ulubiony przedmiot szkolny?

Sama nie wiem. Chyba j. polski i historia.

6. Czym się interesujesz?

Pływaniem, książkami, muzyką, pisarstwem, trochę filmami i wiele, wiele innych.


7. Co powiedzieliby o tobie twoi znajomi? (np. że jesteś inteligentny/a, pomysłowy/a itd. )
 

Pff...  Mądra? Miła? Pomocna? Chyba tak.

8. Jaki jest twoje największe marzenie?

Mam dużo różnych dziwnych marzeń, ale chyba największym z nich jest zostanie w przyszłości animatorem. Chciałabym tworzyć bohaterów i ich przygody. Dawać im życie, tworzyć historię.

9. Kim chciałbyś/abyś zostać w przyszłości?

Animatorem lub pisarzem.

10. Masz rodzeństwo?

Tak, mam starszą siostrę.


11. Od 1 do 10, na ile oceniasz mojego bloga?

Nie znam się tak bardzo na ocenieniu blogów, ale jak dla mnie to mocna ósemka. ;)

Pytania od Rebeci Destroi:

1. Od jak dawna piszesz?

Jeśli chodzi o to, od jak dawna piszę bloga to od lutego tego roku. A jeśli chodzi o to, od jak dawna piszę opowiadania dla przyjemności... To chyba zaczęłam gdzieś jesienią zeszłego roku. ;)

2. O czym było twoje pierwsze opowiadanie?

Cóż, pierwsze opowiadania pisałam w pierwszej klasie szkoły podstawowej i wtedy była to dla mnie męka. Pomagali mi też rodzice, więc raczej nie było ono stuprocentowo moje. Chyba takie moje pierwsze opowiadanie, kiedy wreszcie to polubiłam było opowiadaniem wstępnym do watahy. 

3. Co daje Ci pisanie?

Szczęście. Satysfakcję, że mogę coś wymyślić, że to ja mam kontrolę i tylko ode mnie zależy, co stanie się dalej.

4. Jaki gatunek książek przemawia do ciebie najbardziej?

Science fiction, fantasty i przygodowe. Więcej tutaj: klik

5. Dlaczego zdecydowałaś się stworzyć bloga?

Chciałam podzielić się ze światem moimi opowiadaniami. Może kiedyś uda mi się napisać książkę, ale to są raczej odległe marzenia. Założenie bloga było jednym z prostszych sposobów.

6. Twoje największe marzenie związane z literaturą.

Napisać własną serię książek, która będzie na liście bestsellerów "New York Timesa". Ech... Odległe marzenie.

7. Twój ulubiony bohater z pośród wszystkich jakich kiedykolwiek powołałaś do życia.

Chmm...Chyba Emma, ale nie ta z mojego bloga, tylko ta którą pisze opowiadania do watahy.

8. Na czym polega fenomen twojego talentu?

Ha, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Właściwie sama nie wiem czy moje opowiadania są dobre. Po prostu lubię je pisać, więc to robię. ;)

9. Co najbardziej Cię inspiruje?

Autorzy książek, które kocham oraz te książki. W szczególności oni, bo są dowodem na to, że można napisać genialne powieści. No bo skoro oni potrafią to czemu ja miałabym nie?

10. Jak mniemam chcesz wydać książkę, dlaczego aż tak bardzo Ci na tym zależy?

Chciałabym zostawić po sobie jakiś ślad. Kiedy umrę, zawsze ktoś będzie mógł przeczytać moją książkę. :3

11. Jaka jest najbardziej szalona rzecz, którą zrobiłaś?

O kurcze... Chyba najbardziej szaloną rzeczą jaką zrobiłam jest wykąpanie się z książką. <3

Moje pytania:
1. Kiedy odkryłeś/aś, że pisanie daje ci radość?
2. Jeśli miałbyś/abyś napisać książkę, to o czym by ona była?
3. Lubisz oglądać filmy? Jak tak to jakie?
4. Co najchętniej robisz w wolnym czasie?
5. Co znaczą dla ciebie książki?
6. Napisałeś/aś kiedyś opowiadanie inspirowane swoim życie?
7. Grasz na jakimś instrumencie?
8. Co sprawia, że jesteś szczęśliwy/a?
9. Jakich książek/opowiadań najbardziej nie lubisz?
10. Jakich cech najbardziej nie lubisz w ludziach?
11. Lubisz filozofować? xd

Nominuję:
1. http://nefilim22.blogspot.com/
2. http://draco-i-luna-love-never-fails.blogspot.com/
3. http://severus-and-lily-love-is-not-easy.blogspot.com/
4. http://diabelwaureoli.blogspot.com/
5. http://forever-in-love-with-books.blogspot.com/

Przepraszam, że 5, a nie 11, ale nie obserwuję tak dużej liczby blogów tego typu. ;)

Have a good day!

Madzia

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział V - Coś zaczyna się dziać

Przez resztę drogi próbowałam coś wyciągnąć z Dana.
Bez skutku.
Cały czas przekonywał mnie, że tylko mi się to przyśniło, bla, bla, bla. Miałam dosyć. Poczułam nagle niepohamowaną wściekłość. Byłam wściekła na to, że chłopak nie chce mi nic powiedzieć, na te wszystkie dziwne sytuacje w moim życiu, na to, że nie byłam zwyczajną dziewczyną, na mój sen, na cały świat. Dziwny wybuch gniewu we mnie spowodował, że gorący dreszcz przebiegł po moim ciele. Poczułam fale energii przepływającą przez moje ciało. Nie miałam zielonego pojęcia, co to może oznaczać, ani jakie mogą być tego skutki. Gniew zżerał mnie od środka i poczułam, że nie ma sensu odwlekać tego w nieskończoność. Prędzej czy później eksploduję.
I eksplodowałam.
Z mojego gardła wydobył się przeraźliwy wrzask i kula energii eksplodowała, omiatając wszystko w promieniu dwóch metrów ode mnie rażącym światłem. Gdy tylko to się stało poczułam, że cała wściekłość ze mnie uszła - na jej miejscu pozostało tylko zdziwienie i niedowierzanie. Co ja właśnie zrobiłam?
Próbowałam coś zobaczyć pośród okalającej wszystko jasności. Moje oczy nie były przyzwyczajone do aż tak dużego światła, więc szybko zamknęłam powieki. Wyobraziłam sobie, co mój wybuch mógł spowodować - skoro po nim było jeszcze tak jasno, to on sam prawdopodobnie mógł spowodować ślepotę. Przeraziłam się na tą myśl. Ale było coś, co jeszcze bardziej mnie przerażało - jak ja w ogóle to zrobiłam?
Moje oczy na nic się nie zdawały w takich warunkach, ale ku mojemu zdziwieniu w jakiś sposób wyczuwałam wszystko, co ogarnął wybuch. Tak jakby te cząsteczki energii wiszącej w powietrzy umożliwiły mi analizę otoczenia bez widzenia go. Czułam wszystko, ale tylko to, co ogarnął wybuch. Tylko te miejsca, gdzie znajdowały się jeszcze cząsteczki energii.
Zrobiło mi się gorąco.
Wyczułam, że energia powoli ulatnia się z powietrza - miałam coraz bardziej ograniczony zasięg. Skupiłam się na tym, by odnaleźć cząsteczki Daniela.
Po jakiś pięciu sekundach odnalazłam je, na szczęście nadal w jednym żyjącym jeszcze kawałku leżącym na ziemi. Pot ściekał po moim ciele, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Bez otwierania oczu ruszyłam ku Danowi. Cząsteczki energii zaczęły już tutaj opadać, więc lada chwila mój dziwny dar miał przestać działać. Zdążyłam jednak dotrzeć do chłopaka, upewnić się, że światło już przygasło na tyle, by można było otworzyć oczy, pomóc mu wstać oraz sprawdzić czy nic innego nie uległo trwałemu uszkodzeniu przez mój wybuch. Na szczęście byliśmy w mało ruchliwej uliczce, a akurat w tej chwili oprócz nas nikogo tam nie było. Roślinom, które znalazły się w kręgu światła, nic się nie stało. Pomyślałam, że chyba mój wybuch nie był pełnym pokazem moich możliwości. Ta myśl sprawiła, że zaczęłam mimowolnie drżeć, choć nadal było mi bardzo gorąco. Zastanawiałam się czy to przez mój wybuch zrobiło się tak ciepło, czy po prostu słońce zaczęło mocniej grzać. Nie potrafiłam tego stwierdzić.
- Wszystko w porządku? - spytałam słabym głosem Dana i po chwili dotarło do mnie, że to najgłupsze słowa jakie mogłam w tej chwili wypowiedzieć.
- Chyba nic mi nie jest oprócz tego, że jestem oszołomiony i trochę bolą mnie poniektóre części ciała od upadku. - Nie słyszałam w jego głosie gniewu czy frustracji; był spokojny, wręcz bezbarwny. Zabolało mnie to mocniej niż mogłabym przypuszczać.
- Dan, posłuchaj, ja nie mam zielonego pojęcia, co się stało. - odparłam w swojej obronie.
- Jak mogłaś to zrobić? - zapytał, ale tym razem w jego głosie wyczuwałam wyraźne spięcie, jakby czegoś się obawiał.
- Ja naprawdę nie...
- Stop! Koniec gadania! Nie mów już ani słowa więcej!
Ton jego głosu sprawił, że miałam ochotę się rozpłakać. Jednak nie dałam za wygraną. Szybko mój smutek zamienił się w gniew.
- Może nic by się nie stało, gdybyś ty mnie nie prowokował!
- Ja cię prowokowałem?!
- Kłamałeś! A to już mi wystarczyło. - mój głos się załamał. Wszystko było nie tak. - Może gdybyś powiedział mi prawdę...
- Ja sam nie znam prawdy! - wykrzyczał mi w twarz. - Nikt nie chce mi nic powiedzieć! Każą siedzieć cicho i robić to, co powiedzą! Myślisz, że mi to pasuje?!
Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu, aż w końcu odezwałam się cicho:
- Kto ci każe?
- Och, daj mi spokój. Mam dość.
- Okay, w porządku, jak chcesz. Ale ja też mam już dosyć kłamstw i owijania w bawełnę!
Jednym szybkim pchnięciem zwaliłam go na ziemię. Kolanami unieruchomiłam jego nogi, a dłońmi przytrzymywałam jego nadgarstki. Potem powoli, cedząc dobitnie każde słowo, wysyczałam:
- Powiedz... mi... kim... jesteś...
Dan przez chwilę wpatrywał mi się w oczy. Próbował się szarpać, ale ja skutecznie go unieruchomiłam.
- Powiedz... mi... kim... jesteś...
Przez twarz Dana przemknął cień złośliwego uśmieszku, a potem wycedził:
- Bardzo mi przykro, że się nie dowiesz.
Potem było już tylko potworne uderzenie gorąca, błysk, potworny ból i wrzask. Nie byłam pewna czy wydobywał się z gardła Dana czy mojego. Ale zapamiętam na zawsze ten ból. Ból jakby ktoś posiekał mnie na kawałki, złożył do kupy, upiekł, rozjechał tirem i pociachał nożem. Był tak potworny, że w końcu straciłam przytomność.

***

O dziwo, gdy się obudziłam, poczułam już tylko okropne łupienie w głowie.
Leżałam na jakimś łóżku, w dziwnym pokoju. Był jasny; przez okna wpadały do niego promyki słońca. Ściany i sufit miały zielony, ciepły kolor, ale coś było z nimi nie tak. Dotknęłam jednej ze ścian i nie poczułam jej chłodu. Była miękka. Po chwili zauważyłam, że była obita zieloną gąbką. Tak samo sufit i podłoga. Ze strachem zauważyłam też, że nie było nigdzie drzwi. Niczego czym można, by się wydostać. Jedyne były okna, ale one były z jakiegoś dziwnego tworzywa, które nie chciało się rozbić. Nie był to plastik, ale nie było to też szkło. Coś pomiędzy tym a tym.
- Lepiej leż spokojnie.
Wzdrygnęłam się na dźwięk tych słów. To był Dan. Siedział na krześle w jednym z kątów i uśmiechał się do mnie.
- Umarłam? - zapytałam głucho.
- Nie, no coś ty! - uśmiech zszedł z jego twarzy. - Przepraszam, że zareagowałam tak gwałtownie. Mogłaś czuć dość duży ból, ale na pewno, by cię to nie zabiło. Ja po prostu...
- Dość duży ból?! - wrzasnęłam. - Dość duży ból?! To było jak umieranie. Czułam jak umieram, jak moje ciało się rozpada. Dość duży ból?
- Emma, przepraszam. Mam jeszcze lekkie problemy z kontrolowaniem tej nowej mocy.
- Nowej mocy? Jakiej nowej mocy? Przecież to wszystko tylko mi się przyśniło. - wysyczałam zgryźliwie.
Dan spojrzał na mnie roztargnionym wzrokiem i westchnął.
- Nie mogłem ci nic powiedzieć o naszym świecie. To trochę niebezpieczne w środowisku zwyczajnych ludzi. A potem ty... - urwał.
- Co ja? - odparłam z irytacją.
Przyjrzał mi się uważniej.
- Sama wiesz, co się stało. Zgłosiłem to już Kirsie.
- Tej z mojego snu?
Potaknął.
Chciałam zejść z łóżka. Ale on szybko podniósł się z krzesła i zagrodził mi drogę.
- Odsuń się. - syknęłam.
- Lepiej się połóż. - mruknął ostrzegawczo.
- Odsuń się!
Ruszyłam prawą rękę w jego stronę, chcąc go uderzyć, ale wtedy stało się coś dziwnego. Z mojej dłoni wyskoczył promień światła. Uderzył Dana, a ten walnął w ścianę. Zamarłam.
Dan szybko się pozbierał. Nagle zrozumiałam sens ścian pokrytych gąbkami.
- Zaczyna się.
Spojrzałam na niego z roztargnieniem.
- Co się zaczyna?
Zacisnął mocno usta, jakby chcąc powstrzymać się przed wyjawieniem mi tego. Potem westchnął i powiedział łagodnym, ale nie znoszącym sprzeciwu głosem:
- Połóż się na łóżko. Natychmiast.
Ze strachem wykonałam jego polecenia. Przerażało mnie to do czego byłam zdolna. Jakieś dziwne światła, energia wychodząca ze mnie. Co to jest?
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam zamiast tego.
- W specjalnym miejscu, przeznaczonym dla osób takich jak ty czy ja.
- A dokładnie to miejsce jest...?
- Ukryte.
Przewróciłam oczami.
- Ukryte, ale gdzie?
- W tym sęk, żeby nikt nie wiedział gdzie.
- No, ale jakoś tu trafiliśmy...?
- Wszystko ci wyjaśnię, obiecuję. Ale teraz lepiej poczekajmy na Kirsę.
- Kim jesteś? Kim ja jestem?
- Wszystkiego się dowiesz.
Nagle jedna ze ścian, ta naprzeciwko mnie, zniknęła. Do pokoju wkroczyła kobieta z mojego snu.
- Witaj - uśmiechnęła się.

**************************************************************************

Niesamowite jak szybko się wyrobiłam O.o
Dzięki za przeczytanie piątego rozdziału.
Mam nadzieję, że wam się podobał. ^^
Piszcie komentarze! Proooooszę! *-*

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział IV - Hotdogi :3

Obudziłam się z krzykiem.
"Głupia." - pomyślałam. - "Pewnie obudziłam całą dzielnicę."
 Po chwili do mojego pokoju wpadła mama.
- Co się stało? - spytała zapalając światło. - O mój Boże. - powiedziała, gdy mnie zobaczyła.
- Co jest? - warknęłam. Nie miałam siły silić się na uprzejmość.
- Jesteś cała mokra! Zaraz przyniosę ci ręcznik.
Mama wybiegła z pokoju, a ja spojrzałam po sobie. Rzeczywiście byłam mokra i lepka od potu. Przypomniał mi się mój sen. Co on w ogóle mógł znaczyć? W mojej głowie zawirowały słowa:
Odwiedzisz miejsca, o których nikomu się nie śni
Zobaczysz sceny z najśmielszych baśni
Myśleć będziesz, że jesteś z Milczącej Kurtyny
Lecz wszyscy widzą tylko ten sam uśmiech dziewczyny
"Ej, uspokój się. " - zganiłam się w myślach. - "To był tylko sen."
Zdziwiło mnie, że tak dobrze pamiętałam te słowa. I ten sen.
Wróciła moja mama i podała mi ręcznik, a ja zeszłam z łóżka i zaczęłam się nim wycierać. Mama spojrzała na mnie niepewnie.
- Dlaczego byłaś taka spocona? Nie byłaś nawet przykryta? Śniło ci się coś?
Wzdrygnęłam się na wzmiankę o moim śnie.
- Śniło mi się coś dziwnego. - stwierdziłam.
- Coś strasznego? Obudziłaś się z krzykiem.
Przerwałam wcieranie i spojrzałam pytająco na mamę.
- To tylko sen. Nic ważnego. Zawsze mogą się zdarzyć męczące sny.
Chyba nie byłam zbyt przekonująco, bo mama tylko pokiwała głową i spojrzała zmieszana na zegarek.
- Jest dopiero druga. Może spróbujesz jeszcze trochę pospać?
Skończyłam się wycierać i kiwnęłam głową.
- W takim razie dobranoc. - powiedziała i, gasząc światło, wyszła z pokoju.
- Dobranoc. - wyszeptałam do siebie i zakopałam się w pierzynie.

***

Na szczęście tej nocy nic więcej mi się nie śniło.
Wstałam, poszłam do łazienki, ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Rodzice nie poruszali tematu mojego snu i byłam im za to wdzięczna. O szóstej trzydzieści byłam już na przystanku i czekałam na autobus.
- Cześć! - powiedział ktoś obok mnie, a ja niemal wzdrygnęłam się na te słowa. - Przestraszyłem cię?
- Nie, tak, trochę. - odparłam zmieszana.
- Chmm, coś się stało? - zapytał Liam, a ja poczułam, jak po moim ciele przebiega dreszcz gniewu. Po tym, co mi wczoraj zrobił, nagle się mnie pyta, czy coś się stało?!
- Nie mam ochoty na rozmowę.
- A to czemu?
Próbował spojrzeć mi w oczy, ale ja skutecznie odwracałam wzrok.
- Źle spałam.
- Nie widać tego po tobie. Mogę wiedzieć, czemu jesteś dla mnie taka oschła?
- O popatrz. Autobus przyjechał. - powiedziałam i szybko weszłam do pojazdu.
Niestety Liam nie dawał za wygraną.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Nie. - odparłam.
- Co?
- Nie. To jest odpowiedź na twoje pytanie. - poczułam wzrastającą we mnie irytację.
- Aha. - powiedział zmieszany.
- Jak tam wieczór z Drew? - zapytałam pragnąc szybko zmienić temat.
- W porządku. - odparł wymijająco. - Gdzie byłaś? Szukałem cię, ale nie mogłem cię znaleźć.
- Szukałeś mnie? - Moje serce wywinęło kozła. - Dlaczego?
- W końcu z tobą poszedłem na ten cały bal, nie?
- A co z Drew?
- Nie chodzi do naszej szkoły, więc nie ma wstępu na bal. Chciałem ci tylko ją przedstawić. Pomyślałem, że... powinnaś wiedzieć.
- Jasne. - mruknęłam sucho. - Wiesz, nie mam jakoś ochoty na dalsze prowadzenie tej konwersacji. Może więc zechciałbyś dać mi chłonąć tą jakże osobliwą ciszę, tak bardzo charakterystyczną dla naszego hałaśliwego miasta?
Po jego twarzy przemknął uśmiech.
- Ależ oczywiście. Jak sobie życzysz, panno.
Odetchnęłam z ulgą. Nie dojechałam jeszcze do szkoły, a już miałam dosyć tego dnia.
Resztę drogi odbyliśmy w przyjemnym milczeniu. W drodze do klasy Liam próbował zacząć naszą rozmowę na nowo, ale skutecznie się wywijałam. Gdy doszliśmy, uratowała mnie moja przyjaciółka Bella. Była bardzo ładną dziewczyną, czego jej zazdrościłam. Miała proste, ciemnobrązowe włosy, zwykle upięte w kucyka, brązowe, głębokie oczy i pełne, różowe usta. Była naturalna, nigdy się nie malowała. Do tego kochała sport. Ja, z moimi kręconymi, ciemnoblond włosami i zielonymi oczami, wyglądałam przy niej jak szara myszka. Choć z moją kondycją nie było aż tak źle. Dobra, było. Byłam okropnie mizerna, choć nie aż tak bardzo jak niektóre dziewczyny mojej klasy. Ech, nieważne.
- O co chodzi? - zapytała mnie Bella.
- Sama bym chciała wiedzieć.
Spojrzała na mnie przenikliwie.
- Jak było wczoraj?
- Fatalnie.
W jej oczach dostrzegłam zdziwienie.
- Nie gadaj. Nie mogło być aż tak źle.
- Ale było. Zazdroszczę ci, że nie musiałaś tam być. - westchnęłam.
- Nie poszłabym na ten głupi bal, nawet gdybym nie miała treningu. - uśmiechnęła się.
- Też mogłam nie iść.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Liam ma dziewczynę.
- No i wszystko stało się jasne.
- Pani przyszła. Chodźmy już do klasy.
- Jak z nim wytrzymasz w jednej ławce?
- Jeszcze nie wiem. Coś wymyślę.
Weszłyśmy do klasy, a ja rozejrzałam się po sali. Jedna ławka z tyłu była wolna, więc w niej usiadłam. Do mnie dosiadł się Dan.
- Hej. - powiedział szeptem.
- Hej. Gdzie twój pegaz? - odparłam z uśmiechem.
- Pegaz? Jaki pegaz? Przecież pegazy nie istnieją.
Spojrzałam na niego jakby był kompletnym idiotą.
- Wczoraj wieczorem wleciałeś do mojego domu na pegazie i chciałeś...
- Bądź cicho. - syknął. - Nie mam pojęcia o co ci chodzi.
- Ale...
- Co to za rozmowy, panno Fox? - odezwała się nauczycielka matematyki, pani Gilbert.
- Nic, już nic, proszę pani. - odparłam zmieszana.
- Może wreszcie zajęłabyś się zapisywaniem tematu lekcji, a nie gadaniem z kolegą?
- W porządku, proszę pani.
Poczułam, że robię się czerwona na twarzy, ale nic nie powiedziałam, tylko zajęłam się lekcją.
Matematyka. Polski. Angielski. Chemia. Geografia. Fizyka. I przerwy na jedzenie śniadania, gadanie z Bellą, próbami wyciągnięcia jakiś informacji z Dana i unikanie Liama. Tak mi minął piątek w szkole. Ale co to za dzień bez dziwnej sytuacji?
Wracałam do domu razem z Danem i po raz kolejny próbowałam wyciągnąć z niego coś na temat wczorajszej wizyty na pegazie oraz tego, co mi się stało w parku. On jednak uciekał od odpowiedzi, wywijał się i zmieniał temat. Próbował mi wmówić, że to wszystko mi się przyśniło. Przez chwilę nawet zwątpiłam, ale nie dałam za wygraną. To się stało naprawdę. Opowiedziałam mu o swoim śnie.
- I co myślisz? - zapytałam po chwili.
- To dziwny sen. - odparł w zamyśleniu. - Jesteś pewna, że tamta kobieta powiedziała, że nazywa się Kirsa Nosstrumni?
- Jestem sto procent pewna. Pamiętam ten sen jak datę swoich urodzin.
- Chmm, sam nie wiem. Pewnie to tylko sen.
- Jak myślisz, co ta kobieta chciała mi powiedzieć?
Dan szybko wciągnął powietrze.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
- A co z Minusem?
Przewrócił oczami.
- Nie rozumiesz, że nie ma żadnego pegaza? Musiało ci się coś przyśnić i tyle!
- A z moim dziwnym zawieszeniem w powietrzu? To nie mogło mi się przyśnić!
- Nie pomogę ci z tym, bo sam tego nie rozumiem.
- Wiesz, chyba zgłodniałam. Mam ochotę na hotdoga.
- Szkoda, że...
Podbiegł do nas jakiś chłopak z dwoma hotdogami. Jeden był polany keczupem, a drugi musztardą. No, jasne.
- To dla ciebie. - powiedział z uśmiechem i podał mi hotdogi.
- Ojejku, ile płacę?
- Są za darmo! - zawołał i odbiegł.
Dan patrzył na mnie w osłupieniu. Ja też nie wyglądałam lepiej.
- Ja myślisz, są zatrute? - spytałam.
Dan uśmiechnął się.
- Nie dowiemy się, ja nie spróbujemy!
Wziął ode mnie hotdoga z musztardą i zatopił w nim zęby.
- Mmm, pycha!
Rozejrzałam się niepewnie dookoła.
- Ale skąd one są? Przecież nie ma tu nawet nikogo od kogo można byłoby je kupić!
- Jedz i nie marudź. Przecież chciałaś hotdoga, nie?
- Tak, ale... - w moim żołądku coś się przewróciło. - Te wszystkie dziwnie sytuacje...
- Daj spokój. Jeszcze mi powiedz, że jednorożce istnieją!
- A istnieją? - spytałam zdezorientowana. Dan o czymś wiedział, tylko nie chciał mi tego powiedzieć.
- No pewnie, że nie! Lepiej się ruszmy, bo nigdy nie dojedziemy do twojego domu. Jesz to?
- Tak. - powiedziałam i ugryzłam hotdoga. - Chodźmy.
I szliśmy dalej.

**************************************************************************

To już czwarty rozdział!
Wow! Nie mogę uwierzyć, że już tyle chciało mi się napisać. :P
Dzięki, że przeczytałeś/aś! :D