sobota, 30 maja 2015

Rozdział IX - Ucieczka

Ranek.
Wstałam, ogarnęłam się, ubrałam. Buzia Eleny nie zamykała się ani na sekundę. Zaczynałam mieć jej porządnie dosyć.
Kirsa chciała, żebym nie ruszała się z łóżka. "Masz gorączkę, bla, bla, bla..." Postanowiłam, że jej nie posłucham.
Musiałam tylko jakoś wymknąć się Elenie.
- Przyniosę ci śniadanie, dobra? - zagadnęła.
- Taak. Jestem okropnie głodna. - powiedziałam przekonująco.
- Okay. Wrócę za chwilę, a ty się nigdzie stąd nie ruszaj. - mruknęła ostrzegawczo.
- Jakżebym śmiała. - uśmiechnęłam się.
Dziewczyna pewnie wyszła z zielonego, gąbczastego pokoju.
Przylgnęłam do ściany, jak ta tylko pojawiła się z powrotem. Oparłam dłoń o gąbkę. Zamknęłam oczy. Zapragnęłam wydostać się z tego pomieszczenia. Teraz.
Dreszcz energii, tak samo elektryzujący jak zwykle, przebiegł przez moje ciało. Pod naporem dłoni nie czułam już żadnej powierzchni.
Ostrożnie otworzyłam oczy. Przede mną wiał chłodem pusty korytarz. Ściany, podłoga i sufit były identyczne jak w pokoju za mną. 
Zrobiłam niepewny krok. Pierwszy, drugi, trzeci. Zerknęłam przez ramię, na stojącą tam ścianę z metalowym napisem C13. Chyba był to numer mojego pokoju czy coś w tym stylu. Musieli jakoś rozróżniać wszystkie te ściany, by wchodzić do właściwych pomieszczeń.
"C13" - zakodowałam w pamięci.
Wzięłam głęboki wdech. Teraz był czas przeznaczony na myszkowanie i znalezienie wyjścia.
Poszłam pustym korytarzem w prawo. Oświetlały go jasne promienie neonowych lamp. Żadnych okien, żadnych drzwi. Na ścianach tylko różne metalowe numerki. Po prawej: C12, C10, C08, C06, C04, C02, a po lewej: C11, C09, C07, C05, C03, C01. A na wprost, na końcu korytarza:

WINDA

Rozdziawiłam usta ze zdziwienia. Winda? To są tu jakieś inne piętra?
Rozejrzałam się wokoło. Korytarze nadal ziały pustkami. Przyłożyłam dłoń do metalowej tabliczki z napisem i powtórzyłam moją sztuczkę. Przede mną pojawiły się metalowe, rozsuwane drzwi i przyciski z nazwami pięter.
"Piętra A, B, C, D. Wnioskuję, że jestem na piętrze C. Czyli na drugim. Chyba powinnam zjechać na parter."
Wcisnęłam guzik z literką "C" i czekałam. Winda stanęła, a drzwi zaczęły się rozsuwać. Wtedy dostrzegłam Kirsę.
Stała w windzie z jakimś mężczyzną, coś mu tłumaczyła. Nie miałam drogi ucieczki.
Nie mając wyjścia, rzuciłam się z powrotem do mojej celi. Korytarz był długi i prosty. Nie było żadnego miejsca do skrycia się. 
"Kirsa mnie zauważy. Na sto procent." - myślałam gorączkowo.
Mój instynkt kazał mi stanąć i złapać się za nogi. Był to niewiarygodnie głupi pomysł, ale mimo to stanęłam i przykucnęłam, by objąć dłońmi swoje kostki.
Schyliłam głowę, zamknęłam oczy i jak głupia trwałam w tej pozycji. Zimny dreszcz przebiegł przez moje ciało. Usłyszałam urywek rozmowy Kirsy i nieznajomego faceta.
- ...ona jeszcze tego nie rozumie, jest zagubiona. Rada postanowiła wziąć ją na pogadankę, jestem ciekawa, o czym jej powiedzą.
- Myślisz, że to dobry pomysł? Po jej wypadku? No, po tym co zrobiła chłopakowi, można by przypuszczać, że już opanowała swoją moc.
- Nawet jeśli, to nie całkowicie. Nie może znać swoich wszystkich umiejętności.
- A ty je znasz? - mężczyzna zaśmiał się gardłowo.
- Oczywiście, że nie... Coś jednak wiem o pradawnych dziejach Nemantów.
- Zawsze mówiłaś, że to tylko urojenia dawnych emantów.
- Mamy przed sobą żywy okaz. Nie mogę już w to wątpić.
"Dziwne. Zdaje się, jakby w ogóle mnie nie widzieli..."
- A może to tylko ściema? Głupia bajda?
Kirsa razem ze swoim towarzyszem była już bardzo blisko mnie. Ale jakby mnie nie widziała. Jakbym zlała się z otaczającym mnie powietrzem.
- Może, ale...
Kobieta przystanęła. Czułam na sobie jej wiercące spojrzenie.
- Ktoś tu jest.
- Daj spokój, zdaje ci się. Korytarz jest pusty. Widać to od razu.
- Ale...
- To od przepracowania, uwierz mi. Ciągle latasz koło tej urojonej Nemantki.
- Ona nie jest urojona!
- Przecież jeszcze nic nie wiadomo.
- Masz rację, ale... Od niej czuć mocą.
- Jak od każdego z nas.
- No tak, ale od niej czuć zupełnie inaczej. Jakoś... No, nie umiem tego opisać. Po prostu inaczej.
- Dobra, nieważne. Który to był jej pokój?
- C13
- No to chodźmy.
Z trudem uspokoiłam przyspieszone bicie serca. Co miałam zrobić? Wejdą do mojej celi i zobaczą, że mnie tam nie ma.
"Łazienka" - olśniło mnie.
Wstałam z niewygodniej pozycji, chybocząc się na nogach. Automatycznie spojrzałam na swoją dłoń i ze zdziwieniem stwierdziłam, że była lekko przeźroczysta. Widziałam przez nią inne rzeczy wokół mnie.
"Czy to może być niewidzialność? Fajno, fajno, tylko lepiej by było, gdybym stała się znowu widzialna w celi."
Cicho pobiegłam za dorosłymi. I nagle zrozumiałam, że nie tylko stałam się całkowicie niedostrzegalna dla oczu, ale także dla innych zmysłów. Byłam jak lekki, prawie niewyczuwalny powiew wiatru.
Podobał mi się taki stan rzeczy.
Kirsa klasnęła w dłonie. Mimo, że zrobiła to bardzo cicho i tak pogłos poniósł się korytarzem. Ściana zniknęła, ukazując pustą celę.
- Jesteś pewna, że to tutaj? 
- Jak najbardziej.
- A więc gdzie jest dziewczyna?
- N-Nie wiem. - głos kobiety zadrżał.
Weszli do pokoju, ja za nimi. Obita gąbką ściana automatycznie pojawiła się na nami.
Podeszłam do ściany, za którą znajdowała się moja łazienka. Delikatnie oparłam o nią dłoń.
Powtórzyłam wszystko tak, jak robiłam to już wcześniej. Nic się jednak nie stało. Bylam zbyt rozkojarzona.
"Skup się." - zganiłam się w myślach. - "Trzy sekundy."
3
2
1
Puff...
Lodowaty dreszcz przebiegł po moim ciele i znów stałam się ciałem stałym. Na szczęście zdążyłam się obrócić. Wyglądałam, jakbym co dopiero opuściła łazienkę.
- Dzień dobry! - powitałam ich wesoło. - Eee... Kirso, kto to jest?
- Witaj, Emma. To jest pan Pierre, mój dobry kolega.
- Z Rady? - zapytałam, choć znałam odpowiedź.
- Nie... Po prostu dobry kolega.
Dokładniej przyjrzałam się mężczyźnie. Był raczej niski, odrobinę otyły. Miał okrągłą twarz, a na niej była osadzona para ciemnych oczu. Duży nos, wąskie usta. Na głowie rzadkie kłęby włosów. Wyglądał trochę gburowato, ale wydawał się miły.
- Miło mi cię poznać, panienko. Kirsa dużo mi o tobie mówiła. - Wyciągnął w moją stronę swoją prawą rękę.
- Mi też miło pana poznać. - powiedziałam oficjalnym tonem, ściskając jego dłoń. - Ale... Po co... Ekhm, co was do mnie sprowadza?
- Rada chce z tobą pomówić. - odparła Kirsa. - Tak a propos, gdzie jest Elena?
- Poszła po jakieś śniadanie dla mnie. - odpowiedziałam. - Jestem głodna.
- A jak wyszłaś z łazienki? Albo weszłaś?
- Przecież robiłam to już wcześniej. A może nie pamiętasz?
- Pamiętam, tylko... Nie będziesz próbowała ucieczki, co?
- Czemu pytasz?
- Chcę się upewnić.
- Chyba nie mam wyjścia, co? Nawet jak ucieknę z tego szpitala dla psychopatów, to i tak nie wydostanę się z Bezpiecznej Przystani, mam rację?
- Emma, błagam, zachowuj się.
- Może mi zabronisz?!
- Oczywiście, że ci zabronię. Już ci zabraniam.
- Nie jesteś moimi rodzicami, by móc mną rządzić. I powiedz tej swojej głupkowatej Radzie, że nie mam ochoty z nimi rozmawiać.
- Emma, pro...
- Wiem, co chcesz powiedzieć. "Nie zachowuj się jak dziecko." A właśnie, że będę się tak zachowywać. Będę, bo jestem dzieckiem. I jestem głodna.
- Emma, ale...
- Co Emma, co Emma?! Jak ty byś się czuła na moim miejscu, co? Nawet... Nawet nie pożegnałam się z rodziną. W ogóle ile ja tutaj jestem?
- Dopiero trzeci dzień. Trafiłaś tutaj w piątek.
- Po wybuchu?
- Tak.
- To znaczy, że jest niedziela?
- Tak.
- A co ze szkołą? Z moim dotychczasowym życiem? Co z moimi rodzicami? Czy oni wiedzą, że...?
- Wiedzą.
Spojrzałam na nią lekko ogłupiała.
- Wiedzą? Ale skąd?
- Myślisz, że jesteśmy na tyle głupi, by ich nie informować o całej tej sytuacji?
- No tak myślę.
- No to się mylisz. A jeśli chodzi o szkołę, to zostaniesz zwolniona.
- Na ile?
- Tyle, ile będzie trzeba.
- Czy moja rodzina może mnie odwiedzić?
- Mówiłam ci, że pokazujemy wejście tylko najbardziej zaufanym śmiertelnikom. Ale spokojnie, zobaczysz jeszcze swoich rodziców i brata.
- Eee, za Tomem to jakoś nie tęsknie.
- Jesteś pewna?
- No, może troszeczkę.
Ściana zniknęła, a do pokoju weszła Elena z tacą. Na tacy leżała miska z płatkami z mlekiem, jedna kanapka z serem, jedna z marmoladą i kubek gorącej herbaty. Elena podała mi tacę i mruknęła:
- Przepraszam, że tak długo, ale spotkałam Kaję i trochę się zagadałyśmy. - uśmiechnęła się przepraszająco. - Nie wiedziałam czy słodzisz herbatę, więc przyniosłam trochę cukru.
- Dzięki. - odparłam i zabrałam się do konsumowania mojego pysznego śniadanka.



**************************************************************************

Jest 30 maja! Wyrobiłam się! :D
A już myślałam, że nie dam rady. :P
 Planowałam też coś specjalnego na pierwszego czerwca, stwierdzam jednak, że nie uda mi się to w związku z pewnymi komplikacjami. Ale w czerwcu na pewno pojawi się jakieś inne opowiadanie niż dotychczas.
Pozostaje jeszcze kwestia wakacji.
Nie mam ich zaplanowanych całych, ale nie jestem jeszcze pewna czy przez resztę pozostanę w domu. Dlatego działalność bloga przez wakacje może zostać zawieszona.
Ale został mi jeszcze miesiąc na planowanie i przemyślenia, zobaczymy jak to w końcu będzie.
Dziękuję za przeczytanie już dziewiątego rozdziału! :3
Comment, please, please, please... ^^
Będę bardzo szczęśliwa jak skomentujecie. ;)
 No i mam nadzieję, że te moje wypociny Wam się spodobały! xD

sobota, 16 maja 2015

Krótkie info! Małe zmiany!

Postanawiam wszem i wobec, że będą pojawiały się co najmniej trzy rozdziały na miesiąc. Myślę, że tak będzie ich dosyć sporo. Z czterema nie wyrobię, bo musiałby to być jeden rozdział na tydzień, a jeśli znam siebie, to nie dam rady. Pisać bloga, pisać dla siebie, pisać opka do innych blogów... Trochę tego dużo. W każdym razie trzy opka na miesiąc, może być więcej, jeśli wena zacznie współpracować.
No to tyle, tylko taka krótka informacja. c:
Miłego dzionka! :3

wtorek, 12 maja 2015

Rozdział VIII - Problemy z pamięcią, sen i Elena

- Hej! Halo? Żyjesz?
Dwie zaniepokojone twarze stojące nade mną wydawały mi się znajome. Oślepiający blask lampy palił moje oczy, nie mogłam się poruszyć. Moje mięśnie po prostu nie działały.
Po chwili uświadomiłam sobie, że cały czas leżę na czymś miękkim. Chciałam ruszyć głową i sprawdzić co to, ale po prostu nie mogłam zmusić do tej czynności mojego ciała.
Chłopak, który stał nade mną wyciągnął ku mnie swą prawą rękę. Był dość przystojny i wygadał naprawdę znajomo. Mimo to nie wiedziałam, kim on jest.
Zauważył, że nie zareagowałam. Mina mu zrzedła, zwrócił się słabym głosem do kobiety. Przypatrywała mi się, jakbym była łamigłówką, którą ona musi rozwiązać.
- Ona nie może się...
- Nie kończ. - przerwała mu ostro kobieta. - Trzeba było nigdzie nie wychodzić. Jest nowa, to jasne, że spanikowała.
- Ale ja myślałem...
- Nie obchodzi mnie to, co myślałeś. Teraz podnieś ją i połóż na łóżko.
Mocne ręce chłopaka ujęły moje ramiona i nogi. Po chwili unosiłam się w powietrzu, trzymana w objęciach nieznajomego. Podszedł do posłania, którego pościel była pomięta, jakby ktoś już w niej wcześniej spał. Przykrył mnie białym, delikatnym kocem i nachylił się, robiąc dziwny gest. Przyglądał mi się, jednocześnie chcąc wykonać jakiś głębszy ruch, ale coś go powstrzymywało. Cieszyłam się z tego powodu. On był obcy, nie mogłam mu ufać.
- Zaraz wrócę. Idę po lekarstwa. - odchrząknęła kobieta. - I tym razem, ani mi się waż stąd ruszać!
Chyba miałam zwidy, bo wydawało mi się, że ściana zniknęła. Szybko zamrugałam oczami. Ściana była tam z powrotem, jednak kobiety nigdzie nie mogłam dostrzec.
Prześlizgnęłam się wzrokiem na chłopaka, który zajął dogodne miejsce przy moim łóżku. Głowę miał zwieszoną, jakby ze wstydem. Nie rozumiałam tego, ale jakoś nie miałam ochoty dociekać. Nie mówiąc już o tym, że nie mogłam ruszać wargami.
Chłopak spojrzał na mnie z żalem.
- Przepraszam - wyszeptał.
"Za co?" - zapytałabym, gdybym mogła.
Zamiast tego posłałam mu pełne niezrozumienia spojrzenie. Uniosłam też pytająco brwi, by mógł mnie łatwiej zrozumieć.
Uniósł głowę.
- Gdybym sobie nie poszedł, nie stałoby się to, co się stało. To moja wina, że teraz jesteś uziemiona. Ale nie przejmuj się, Kirsa poda ci specjalne lekarstwa, które ci pomogą. Minie kilka dni i będziesz znów mogła się poruszać! I zacząć trening... 
"O co ci chodzi?!" - krzyczałam w myślach.
Spojrzałam na niego z jeszcze większym niezrozumieniem. Chłopak wpatrywał się we mnie długo, aż w końcu zrozumiał.
- Czekaj... Ty niczego nie pamiętasz?
"Tak."
- O, nie. Ale... Nie pamiętasz mnie?
Znów wysłałam mu potwierdzające spojrzenie.
Westchnął ciężko. Najwyraźniej ta informacja jeszcze bardziej go przygnębiła.
- No, ładnie. Kirsa zamorduje mnie na miejscu. Przepraszam...
Ściana naprzeciwko mnie nagle zniknęła, a do pokoju weszła ta sama kobieta. W ręce trzymała szklankę z przeźroczystym płynem.
- Wypij. - powiedziała stanowczym tonem, nachylając się nade mną i kierując szklankę do mych ust.
Mdły, słodkawy płyn wpłynął  na mój język i powoli przepłynął mi przez gardło. Zrobiło mi się niedobrze, jednak z uporem wypiłam do końca.
- Ki-Kirso?... - odezwał się nastolatek drżącym głosem.
- Słucham? - Kobieta spojrzała na niego przenikliwie.
- O-Ona...
- Tak?
- Ona straciła pamięć. - wyrzucił w końcu chłopak.
W oczach kobiety zapłonęły iskierki zdumienia i trochę jakby... zrozumienia?
- Obawiałam się tego. - westchnęła ciężko. - Jest potężniejsza od innych, więc jej moc oddziałuje na nią samą też mocniej.
- Ale ona przypomina zwykłą emantkę...!
- No, popatrz, a nią nie jest. Rozmawiałam z resztą Rady, oni sami nie wiedzą, co o tym myśleć. Jest bardzo niebezpieczna, ale jest naszą jedyną nadzieją.
- Skąd możemy mieć pewność, że to ona?
- Sprawdzą próby.
Chłopak wytrzeszczył oczy.
- Ale będzie miała trening...?
- Ależ oczywiście. Jednakże próby może przejść tylko prawdziwa Nemantka.
- Ale...
- Już ciii... Daj jej spać. Dotrzymaj jej towarzystwa, ja pójdę po okład na czoło.
- A co z jej pamięcią...?
- Nic. W końcu sama powróci. Lekarstwa też powinny trochę pomóc. - wpatrywała się we mnie przez chwilę badawczym wzrokiem. - Tylko nie uciekaj. - mruknęła ostrzegawczo do nastolatka.
Wyszła, chłopak położył swoją dłoń na moim policzku. Jej dotyk wywołał u mnie dziwny dreszcz.
- Śpij... - szeptał, głaskając mnie czule. Nic z tego nie rozumiałam, mimo to postanowiłam poddać się błogiemu poczuciu bezpieczeństwa. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.

*** 
 
- To ona! - ktoś krzyknął i wybiegł zza krzaków prosto na mnie.
Zaczęłam uciekać. Pod bosymi stopami czułam miękki, wilgotny mech. Wbiegłam prędko do ciemnego lasu, nie zatrzymywałam się. Wychwytywałam pełne przejęcia ponure okrzyki. Ludzi za mną było coraz więcej.
Co dziwne, nie czułam zmęczenia. Byłam mokra i lepka od potu, ale mięśnie mojego ciała działały jakby na innych bateriach. Energia wypełniała mnie od stóp do głów.
- Nie uciekniesz nam! - zawołał ostry, kobiecy głos.
- Masz rację! - odkrzyknęłam i gwałtownie zahamowałam.
Mnóstwo ludzi. Grabie, pochodnie, sznury, siatki w rękach. Groźne, pełne nienawiści spojrzenia. Złowroga ciemność lasu.
- A teraz pójdziesz z nami. - Zza tłumu wyłonił się wysoki mężczyzna ubrany w czarny garnitur.
- Ani mi się śni. - odparłam stanowczo.
- Dziewczyno, jesteś żałosna! Nie pamiętasz nawet swojego imienia! Lepiej od razu się poddaj. - zaśmiał się gorzko.
- Mam na imię... - zaczęłam i niemal natychmiast przerwałam. Jak... Właśnie, jak ja mam na imię?
- Sama widzisz, moje dziecko. Nie masz szans. Chodź z nami.
- Po co wam ja? - przełknęłam nerwowo ślinę.
- Dla pewnych celów... - mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo. - Chodź to się dowiesz.
- Ale... Nie mam nikogo...?
- Nie, kochana. Ale od dzisiaj możesz mieć nas.
- Nie jestem pewna... - spojrzałam na złowrogie tłumy.
- Oni tylko wyglądają strasznie, ale zobaczysz, że jeśli się zgodzisz, przyjmą cię jak swoją.
- Ja... - spojrzałam za siebie. Jakiś odgłos, hałas za mną. Przeraźliwy, zgrzytliwy dźwięk. Ludzie, dotychczas nienawistni i złowrodzy, byli bladzi ze strachu. Nie chciałam odwracać się od nich o 180 stopni w obawie, że to tylko jakiś podstęp, mający na celu złapanie mnie.
Ogromny huk.
Wspomnienia uderzyły we mnie ostro, jak woda trzymana zbyt długo pod ciśnieniem. Moje imię, nazwisko, rodzina, życie... Nie było już żadnej tajemnicy.
- Głupcy! - zawołałam, próbując przekrzyczeć warkot. - Myśleliście, że jestem naiwna!?
- Skąd wiesz, że to właśnie nie oni chcą cię wykorzystać... My mogliśmy ci pomóc. Ale skoro nie chcesz... Żyj dalej w swoim kłamstwie. Pewnego dnia otworzysz oczy i zrozumiesz, że współpraca z Radą była największym błędem w twoim życiu... - mruczał w mojej głowie głos faceta w garniturze. - Jeszcze się spotkamy... Obiecuję.

***

- Jak się czujesz?
Szybkim ruchem wstałam z łóżka. Podeszłam do najbliższej ściany i oparłam gorące czoło o gąbkę. Wbiłam w nią paznokcie. Dreszcz energii rozświetlił ją na kilka sekund. Oparłam się o ścianę plecami i zjechałam do pozycji siedzącej na podłogę. Objęłam kolana ramionami, schowałam twarz w bezpieczną kryjówkę, z której nikt nie mógł mnie wciągnąć. I nikt nie mógł mnie w niej zobaczyć.
- Widzisz, jej mięśnie już powróciły do formy. Musi jeszcze tylko trochę poleżeć, ma gorączkę. - dobiegł do mnie znajomy głos Kirsy.
- A co z...?
- Pamiętam. - odezwałam się cicho, podnosząc głowę. - Pamiętam. - powtórzyłam nieco głośniej.
- To dobrze. - odparł Dan z wyraźną ulgą. - Ale czemu ty...?
- Och, daj mi spokój. - przerwałam mu. - Miałam dziwny sen, jakby koszmar. I tyle.
- Jaki? - Kirsa przyjrzała mi się jeszcze wnikliwiej niż zwykle.
- Nijaki. Mam gorączkę. Mogę majaczyć. To nie ma sensu.
- Hm, niech ci będzie. Ale i tak powrócimy do tej kwestii, nie myśl sobie.
- Czy każdy mój sen będzie tak badany? Przecież to mógł być tylko głupi koszmar!
- Rozumiem, że masz gorączkę, ale lepiej się uspokój. - powiedziała kobieta stanowczym tonem.
- Dobrze. Zanim znowu stracę przytomność, mogę się czegoś dowiedzieć?
- Ależ oczywiście.
- Czemu tutaj nikogo nie było, kiedy chciałam wyjść z łazienki? - wycedziłam powoli i dobitnie każde słowo. Dan ponuro zwiesił głowę.
- Ja... Kirsa długo nie wracała... Chciałem sprawdzić czy wszystko jest okay.
- I dzięki tobie dowaliłam sobie własnym promieniem w twarz, straciłam władze nad swoim ciałem oraz pamięć. Dziękuję. - mruknęłam ponuro.
- Kiedy wróciliśmy, leżałaś już na podłodze. Mogłaś leżeć z pięć czy sześć minut. - wtrąciła Kirsa.
- Wspaniale.
- Przepraszam. - Dan rzucił mi smutne spojrzenie.
- Ach, nic nie szkodzi. Następnym razem powinieneś mnie uprzedzić, że gdyby ciebie nie było, mam nie panikować.
- Ale ja nie wiedziałem, że to się tak skończy. A po za tym udało ci się sprawić, że ta ściana zniknęła. To nie jest jakiś sukces? - wyjąkał chłopak, próbując znaleźć jakikolwiek plus w tamtej upiornej sytuacji.
- Tak, masz rację. Dzięki temu mogę się teraz na tobie porządnie odegrać.

Dobra, może nie powinnam od razu strzelać w niego promieniem świetlnym.  Ale byłam wściekła na niego, na Kirsę, na sen, na siebie... Burząca się we mnie energia musiała znaleźć jakiś ujście.
W rezultacie Dan wylądował na "ostrym dyżurze", a ja zostałam oddana pod opiekę jakiejś młodej dziewczynie. Miała na imię Elena i swoją gadatliwością nie dawała mi spokoju. Cały czas nawijała, nawijała i nawijała. Dowiedziałam się, że umie panować nad swoją mocą (umie przypominać jakiejś osobie jej własne wspomnienia z przeszłości, choćby ona tego już dawno nie pamiętała, hm, hm) od ponad miesiąca, choć wie o tym, że jest emantką od jakiegoś roku. Ona od początku podejrzewała, że nie jest normalna, tylko jej rodzice nie chcieli jej wierzyć i mówili, że skoro ma już osiemnaście lat, powinna być nieco mniej dziecinna. Prawda jest taka, że Elena jest bardzo, bardzo infantylna i bardzo siebie za to lubi. W pokoju ma wiele ukochanych maskotek z dzieciństwa. W Bezpiecznej Przystani poznała Kaję, która interesuje się muzyką i uwielbia grac na pianinie. Tak swoją drogą, Kaja panuje nad dźwiękami i Elena trochę jej tego zazdrości. Ale, żebym sobie czegoś nie pomyślała, one z Kają bardzo się przyjaźnią i nic tego nie zmieni, a już na pewno nie moc. Chodzą razem na treningi, by ćwiczyć panowanie, bo im obu marnie to jeszcze idzie. Znają podstawy, ale nie poznały jeszcze wszystkich swoich możliwości. Kaja, co prawda, jest w Bezpiecznej Przystani trochę krócej niż ona, ale jej to nie przeszkadza. Ma nadzieję, że jak już się wyliżę, będą trenowała z nimi.
Odezwałam się po raz pierwszy od piętnastu minut.
- Chyba będę miała indywidualne treningi.
- Ach, jaka to szkoda! My z Kaja tak szalejemy na treningach. Mogłabyś z nami! Jesteś taka fajna! Tak pięknie słuchasz!
- Taa, co do słuchania, wiesz, chyba chciałabym się nieco przespać, więc... Mogłabyś trochę pomilczeć? - ziewnęłam.
- No pewnie! - odpowiedziała entuzjastycznie. - Będę cicho jak myszka.
- Niech będzie. - wymruczałam, pokręciłam się trochę w poszukiwaniu wygodnej pozy i niemal natychmiast zasnęłam.


**************************************************************************

No, to jest ósmy rozdział. 
Komentujcie, udostępniajcie, pls, pls, pls...
I czytajcie! ;)
Mam nadzieję, że rozdział był dość długi i tajemniczy.
Niech wywołuje nowe pytania!
Mam nadzieję, że Wam się spodobał. :3

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział VII - Pytania, pytania, pytania

Wbiłam pytające spojrzenie Dana. Zignorował je.
- Chcesz się odświeżyć? - zapytał niby od niechcenia.
- O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego mam być waszą jedyną nadzieją? Nawet nie wiem, o co chodziło w moim śnie! Ta cała Bezpieczna Przystań, emanci... To wszystko jest jakieś chore!
- Ja też tak to przyjąłem, kiedy mi powiedzieli, kim jestem.
Zmrużyłam z powagą oczy i przyjrzałam się dokładnie chłopakowi.
- A... Kiedy się przebudziłam - zaczęłam ostrożnie. - powiedziałeś, że masz jakieś problemy z... kontrolowaniem nowej mocy?
Daniel posępniał i spuścił głowę. Wkroczyłam na niepewny grunt.
- To nie jest takie proste... - mruknął i zacisnął pięści. 
Spojrzałam na niego z roztargnieniem.
- Na pewno nie chcesz się odświeżyć? - zmienił temat.
- Ile czasu już wiesz? - spytałam bagatelizując jego pytanie.
- Pięć lat? Tak, pięć lat. - Rozglądał się po pokoju omijając mnie wzrokiem.
- A masz...?
- Siedemnaście. A ty?
- Skończę tyle w wakacje. - odparłam szybko. - Tak w ogóle to ile czasu leżałam nieprzytomna?
- Jakieś 24 godziny.
Zemdliło mnie.
- Pokażesz mi łazienkę? -wydusiłam w końcu.
- Jasne - mruknął i niedbale machnął ręką. Ściana po mojej lewej stronie zniknęła, ukazując czyste i zadbane wnętrze łazienki.
- Dlaczego nie wyposażycie się w normalne drzwi? - spytałam, nie spuszczając wzroku z zielono-białego wnętrza. 
Pomieszczenie nie było duże. Znajdowały się w nim wanno-prysznic, toaleta oraz umywalka z wiszącym nad nią lustrem. Podłoga była wyściełana białą, miękką wykładziną, ściany pokryte zielono-białymi kafelkami. W kącie stała prosta, biała szafka.
- Tak jest prościej. - wzruszył ramionami. - Po za tym to nie są zwyczajne ściany, takie jak u ludzi. To są specjalne ściany, przystosowane by reagować na naszą moc. Znajdują się w szpitalu oraz na salach treningowych...
- Czekaj, to my jesteśmy w szpitalu? - przerwałam mu.
- Yyy, no tak. W tym miejscu informuje się też "tych nowych" kim są. - odparł.
- Aaa, jasne. Na wypadek gdyby nie kontrolowali swojej mocy?
- Aha, żeby zapobiec wypadkom.
- To znaczy, że w innych budynkach już są drzwi, tak?
- Tak. Ale wracając do łazienki, w szafce znajdziesz wszystkie potrzebne do kąpieli rzeczy oraz świeże ubrania. - wskazał na mebel w kącie.
- A co ze ścianą?
- Pojawi się znowu jak wejdziesz do środka. Kiedy skończysz, zapukaj w nią głośno, a ja sprawię, by z powrotem zniknęła.
- W porządku. - odpowiedziałam i weszłam pewnym krokiem do pomieszczenia.
Spojrzałam za siebie. Ściana stała jak gdyby nigdy nic. Odetchnęłam z ulgą.
Potrzebowałam samotności.
Ściągnęłam z siebie przesiąknięte smrodem potu ubrania i położyłam je na szafce. Wyciągnęłam z niej mydło, szampon oraz ręcznik. Lekko się zdziwiłam, że łazienka była wyposażona. Czy Kirsa nie mówiła, że rzeczy do higieny same się pojawiają? Ale może tylko w krytycznych momentach? Może jak już wiem kim jestem, to nie umiem panować również i nad tą mocą? Czy to znaczy, że używałam jej wcześniej nieświadomie?
No, tak, to właśnie to znaczy.
W mojej głowie kłębiło się coraz więcej pytań, nie było jednak nikogo, kto mógłby na nie odpowiedzieć. Musiałam poznać wszystko po kolei. 
A tak bym chciała wiedzieć już wszystko i nie zamęczać się pytaniami, na które nie znam odpowiedzi!
Odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Kiedy wanna się nią napełniła, ostrożnie do niej weszłam.
Ach, jak miło!
Po kąpieli ubrałam się w świeże ubrania. Były to czarne leginsy, biały podkoszulek, szara bluza oraz wygodne, czarne trampki. Dość markotne kolory, fakt, ale mi one nie przeszkadzały. Domyśliłam się, że były one uniwersalne. Nikt nie powinien narzekać na taki strój.
Umyłam jeszcze twarz i zęby, aż w końcu zapukałam w ścianę.
Nic się nie stało.
Zapukałam mocniej.
Znowu nic.
Waliłam, kopałam, najmocniej jak tylko potrafiłam.
Zero. Żadnej reakcji.
Omal nie zaczęłam panikować.
Uspokoiłam się i postanowiłam, że skoro Daniel mnie nie słyszy, to sama muszę się stąd jakoś wydostać. Chłopak powiedział, że te ściany są specjalnie przystosowane do tego, by reagować na moc. Nie miałam pojęcia jak oni to robili, ale nie miałam innego wyjścia.
Zamknęłam oczy, skupiłam się na ścianie, wyobraziłam sobie, że jej tam nie ma. Machnęłam energicznie ręką i ostrożnie odchyliłam jedną powiekę. Nic się nie wydarzyło.
Próbowałam jeszcze kilka razy, ale rezultat był taki sam.
- Chcę po prostu stąd wyjść! - krzyknęłam i z furią walnęłam ręką w ścianę.
Ale jej już tam nie było.
Nie utrzymałam równowagi i zaliczyłam bliskie spotkanie z podłogą pokrytą miękkim dywanem.
Chwilę leżałam bez ruchu, aż w końcu odważyłam się wstać. Rozmasowałam obolałe miejsca i rozejrzałam się po pokoju.
Nikogo w nim nie było.
Łóżko stało w tym samym miejscu, okna były zamknięte. Ściana dzieląca pomieszczenie z łazienką nie pojawiła ponownie. Nie było jednak widać innych zmian.
Kiedy ściana znikła mi spod rak, myślałam, że to sprawka Dana. Jednak chłopaka nie było w pomieszczeniu, co oznacza, że jakimś sposobem zrobiłam to sama.
Uczucie dumy zmieszane ze strachem wprawiało moje serce w niepokojące drgania.
Uda mi się powtórzyć sztuczkę ze ścianą? Bardzo wątpliwe. Nawet nie wiedziałam, jak to zrobiłam.
Mogłam spróbować wydostać się oknem, choć mogło być to trochę kłopotliwe, gdyż szyby nie dało nie rozbić.
Ale musiałam spróbować. Po prostu nie mogłam zostać sama w tym pokoju. Nieobecność Dana bardzo mnie zaniepokoiła. Najwyżej okaże się, że wyszedł tylko do toalety, a ja już zaczęłam histeryzować. Niestety, intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak.
Podeszłam do okna. Na dworze było jeszcze całkiem jasno. Trawa chwiała się delikatnie na wietrze, gdzieś w oddali zauważyłam małe osiedle domków. Okno wychodziło na potężne morze zieleni.
Najpierw spróbowałam otworzyć okno tak, jak zrobiłby to każdy normalny człowiek. Udało mi się je uchylić, jednak o otworzeniu na oścież nie było nawet mowy.
Z dworu doleciało do mnie rześkie, czyste powietrze. Przyzwyczajona do miejskiego smrodu, od tej świeżości zaczęło kręcić mi się w głowie.
Spróbowałam jakoś użyć moich zdolności, jednak jak na złość one nie chciały działać. Przypomniałam sobie szczegóły mojego wybuchu. On był zupełnie nie planowany, był taki... naturalny.
Zamknęłam oczy. Skupiłam się już nie na szybie tylko na łące za oknem. Wdychałam świeże powietrze, wyobraziłam sobie, że tam jestem. Poczułam lekki wietrzyk, muskanie wysokich traw o kostki...
Instynktownie wyciągnęłam przed siebie otwartą dłoń. Fala energii przepłynęła przeze mnie jak przez kabel, a znalazła ujście właśnie w niej. Przymknęłam mocniej powieki. Poczułam jak strumień światła wydobywa się ze mnie i leci w stronę okna.
Zmusiłam się do otwarcia oczu. Nie zobaczyłam jednak roztrzaskanego okna, mojej drogi ku wolności. Widziałam pędzące ku mnie światło.
Byłam sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć. Najprawdopodobniej szyba w jakiś sposób odbiła mój strumień i teraz leciał on prosto na mnie.
"I to ma być szpital? Chyba więzienie." - Była to ostatnia myśl, która pojawiła się w mojej głowie, tuż przed tym jak zostałam oślepiona okropnym blaskiem i straciłam przytomność.


**************************************************************************

Hej, ho, nowy rozdział oto!
Wiem, że bardzo dłuuuuugo nie pisałam. W najbliższej przyszłości postaram się wyregulować czas dodawania nowych rozdziałów. Niestety maj jest dla mnie bardzo pracowitym miesiącem i coraz trudniej znaleźć mi czas na pisanie. Niestety, na razie rozdziały będą w kratkę.
Mam nadzieję, że rozumiecie. ;)
Proszę Was, o wyrażanie swojej opinii w komentarzach. Każda z nich bardzo mnie motywuje i gdyby nie komentarze pod poprzednim rozdziałem, chyba nigdy nie napisałabym nowego. 
A właśnie, dziękuję wszystkim komentującym moje rozdziały. Jesteście kochani. <3
Mam nadzieję, że nowy rozdział Wam się spodobał. Przepraszam, że musieliście na niego tak długo czekać. Ósmy pojawi się szybciej. ;)

niedziela, 3 maja 2015

LBA (2)

Co to LBA? (dla przypomnienia) ;)
Nominacja do Liebester Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


Tym razem nominowała mnie Black Rose (http://wszystjkieadresysazajete.blogspot.com/).

A oto i pytania oraz moje odpowiedzi :D

1. Kiedy zaczęła się twoja przygoda z pisaniem?

Szczerze? Sama nie wiem, kiedy pokochałam pisać. W 1-3 w szkole podstawowej tego nienawidziłam... Kiedy mi się to odmieniło, dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia, wiem jednak, że nie wyobrażam już sobie życia bez pisania. ^^

2. Co najbardziej lubisz w czytaniu książek?

Tę ich magię. Otworzenie książki to jak podróż do innego świata. Przeżywasz wszystko razem z bohaterami, śmiejesz się i płaczesz. To uczucie jest po prostu niesamowite. Fizycznie mogę być w domu, a myślami gdzieś w innym świecie... 

3. Po przeczytaniu jakiej książki miałaś "kaca książkowego"?

Ojoj, po wielu. Po "Harrym Potterze i Insygniach Śmierci", "Kosogłosie", "Ostatnim Olimpijczyku", "Krwi Olimpu", "Leku na Śmierć", "Love, Rosie"... No, tak tak mniej więcej tyle. ;)

4. Co daje ci pisanie?

Szczęście. Wspaniałe jest to uczucie, że to właśnie ja mam władzę nad tym, co się stanie dalej...

5. Jakie masz plany na przyszłość?

Nie wiem, pewnie nauczę się porządnie angielskiego, będę studiować za granicą jak moja siostra... Ale co? Co później będę robić? Hah, nie mam pojęcia, ale jeszcze mam trochę czasu, by się nad tym zastanowić. c:

6. Ulubiony film?

"Love, Rosie", "W pierścieniu ognia", "Więzień Labiryntu"... I "Król Lew", "Kraina Lodu", "Wielka szóstka", "Piękna i Bestia", "Krudowie"... W ogóle kocham bajki animowane (I stare i nowe) ^^

7. Cytat, który najbardziej utknął ci w pamięci.

Kurczaczki, znam tyle genialnych cytatów... Ale chyba ten, co najbardziej utknął mi w pamięci to: "Jeśli my spłoniemy, ty spalisz się razem z nami".

8. Jakie jest twoje motto życiowe?

Never give up! You're day will come. <3

9. Podaj film godny polecenia.

Wszystkie bajki animowane. Są najlepsze, no i każdy w nich znajdzie coś dla siebie. <3

10. Tworzysz regularnie czy raczej wszystko jest kwestią chwili?

Raczej wszystko jest kwestią chwili. Właściwie nie ja decyduję, tylko moja wena i czas. Jestem od nich obydwu uzależniona. Ale w najbliższej przyszłości zamierzam wyregulować czas wstawiania nowych rozdziałów. ;)

11. Jak często piszesz?

Tak jak wyżej. Moje pisanie zależy od tego czy mam czas i wenę. Różnie z tym bywa, jednak staram się pisać jak najczęściej. Jak nie na blogu, to prywatnie, ja nie prywatnie, to do czegoś innego. Zawsze znajdzie się coś, co mogę napisać. :)

Ja nikogo nie nominuję, bo zrobiłam to w poprzednim poście dotyczącym LBA. Dziękuję za wszystkie nominacje. Jest mi naprawdę miło z tego powodu. C:

Have a very nice day! :D

Madzia