Wstałam, ogarnęłam się, ubrałam. Buzia Eleny nie zamykała się ani na sekundę. Zaczynałam mieć jej porządnie dosyć.
Kirsa chciała, żebym nie ruszała się z łóżka. "Masz gorączkę, bla, bla, bla..." Postanowiłam, że jej nie posłucham.
Musiałam tylko jakoś wymknąć się Elenie.
- Przyniosę ci śniadanie, dobra? - zagadnęła.
- Taak. Jestem okropnie głodna. - powiedziałam przekonująco.
- Okay. Wrócę za chwilę, a ty się nigdzie stąd nie ruszaj. - mruknęła ostrzegawczo.
- Jakżebym śmiała. - uśmiechnęłam się.
Dziewczyna pewnie wyszła z zielonego, gąbczastego pokoju.
Przylgnęłam do ściany, jak ta tylko pojawiła się z powrotem. Oparłam dłoń o gąbkę. Zamknęłam oczy. Zapragnęłam wydostać się z tego pomieszczenia. Teraz.
Dreszcz energii, tak samo elektryzujący jak zwykle, przebiegł przez moje ciało. Pod naporem dłoni nie czułam już żadnej powierzchni.
Ostrożnie otworzyłam oczy. Przede mną wiał chłodem pusty korytarz. Ściany, podłoga i sufit były identyczne jak w pokoju za mną.
Zrobiłam niepewny krok. Pierwszy, drugi, trzeci. Zerknęłam przez ramię, na stojącą tam ścianę z metalowym napisem C13. Chyba był to numer mojego pokoju czy coś w tym stylu. Musieli jakoś rozróżniać wszystkie te ściany, by wchodzić do właściwych pomieszczeń.
"C13" - zakodowałam w pamięci.
Wzięłam głęboki wdech. Teraz był czas przeznaczony na myszkowanie i znalezienie wyjścia.
Poszłam pustym korytarzem w prawo. Oświetlały go jasne promienie neonowych lamp. Żadnych okien, żadnych drzwi. Na ścianach tylko różne metalowe numerki. Po prawej: C12, C10, C08, C06, C04, C02, a po lewej: C11, C09, C07, C05, C03, C01. A na wprost, na końcu korytarza:
WINDA
Rozdziawiłam usta ze zdziwienia. Winda? To są tu jakieś inne piętra?
Rozejrzałam się wokoło. Korytarze nadal ziały pustkami. Przyłożyłam dłoń do metalowej tabliczki z napisem i powtórzyłam moją sztuczkę. Przede mną pojawiły się metalowe, rozsuwane drzwi i przyciski z nazwami pięter.
"Piętra A, B, C, D. Wnioskuję, że jestem na piętrze C. Czyli na drugim. Chyba powinnam zjechać na parter."
Wcisnęłam guzik z literką "C" i czekałam. Winda stanęła, a drzwi zaczęły się rozsuwać. Wtedy dostrzegłam Kirsę.
Stała w windzie z jakimś mężczyzną, coś mu tłumaczyła. Nie miałam drogi ucieczki.
Nie mając wyjścia, rzuciłam się z powrotem do mojej celi. Korytarz był długi i prosty. Nie było żadnego miejsca do skrycia się.
"Kirsa mnie zauważy. Na sto procent." - myślałam gorączkowo.
Mój instynkt kazał mi stanąć i złapać się za nogi. Był to niewiarygodnie głupi pomysł, ale mimo to stanęłam i przykucnęłam, by objąć dłońmi swoje kostki.
Schyliłam głowę, zamknęłam oczy i jak głupia trwałam w tej pozycji. Zimny dreszcz przebiegł przez moje ciało. Usłyszałam urywek rozmowy Kirsy i nieznajomego faceta.
- ...ona jeszcze tego nie rozumie, jest zagubiona. Rada postanowiła wziąć ją na pogadankę, jestem ciekawa, o czym jej powiedzą.
- Myślisz, że to dobry pomysł? Po jej wypadku? No, po tym co zrobiła chłopakowi, można by przypuszczać, że już opanowała swoją moc.
- Nawet jeśli, to nie całkowicie. Nie może znać swoich wszystkich umiejętności.
- A ty je znasz? - mężczyzna zaśmiał się gardłowo.
- Oczywiście, że nie... Coś jednak wiem o pradawnych dziejach Nemantów.
- Zawsze mówiłaś, że to tylko urojenia dawnych emantów.
- Mamy przed sobą żywy okaz. Nie mogę już w to wątpić.
"Dziwne. Zdaje się, jakby w ogóle mnie nie widzieli..."
- A może to tylko ściema? Głupia bajda?
Kirsa razem ze swoim towarzyszem była już bardzo blisko mnie. Ale jakby mnie nie widziała. Jakbym zlała się z otaczającym mnie powietrzem.
- Może, ale...
Kobieta przystanęła. Czułam na sobie jej wiercące spojrzenie.
- Ktoś tu jest.
- Daj spokój, zdaje ci się. Korytarz jest pusty. Widać to od razu.
- Ale...
- To od przepracowania, uwierz mi. Ciągle latasz koło tej urojonej Nemantki.
- Ona nie jest urojona!
- Przecież jeszcze nic nie wiadomo.
- Masz rację, ale... Od niej czuć mocą.
- Jak od każdego z nas.
- No tak, ale od niej czuć zupełnie inaczej. Jakoś... No, nie umiem tego opisać. Po prostu inaczej.
- Dobra, nieważne. Który to był jej pokój?
- C13
- No to chodźmy.
Z trudem uspokoiłam przyspieszone bicie serca. Co miałam zrobić? Wejdą do mojej celi i zobaczą, że mnie tam nie ma.
"Łazienka" - olśniło mnie.
Wstałam z niewygodniej pozycji, chybocząc się na nogach. Automatycznie spojrzałam na swoją dłoń i ze zdziwieniem stwierdziłam, że była lekko przeźroczysta. Widziałam przez nią inne rzeczy wokół mnie.
"Czy to może być niewidzialność? Fajno, fajno, tylko lepiej by było, gdybym stała się znowu widzialna w celi."
Cicho pobiegłam za dorosłymi. I nagle zrozumiałam, że nie tylko stałam się całkowicie niedostrzegalna dla oczu, ale także dla innych zmysłów. Byłam jak lekki, prawie niewyczuwalny powiew wiatru.
Podobał mi się taki stan rzeczy.
Kirsa klasnęła w dłonie. Mimo, że zrobiła to bardzo cicho i tak pogłos poniósł się korytarzem. Ściana zniknęła, ukazując pustą celę.
- Jesteś pewna, że to tutaj?
- Jak najbardziej.
- A więc gdzie jest dziewczyna?
- N-Nie wiem. - głos kobiety zadrżał.
Weszli do pokoju, ja za nimi. Obita gąbką ściana automatycznie pojawiła się na nami.
Podeszłam do ściany, za którą znajdowała się moja łazienka. Delikatnie oparłam o nią dłoń.
Powtórzyłam wszystko tak, jak robiłam to już wcześniej. Nic się jednak nie stało. Bylam zbyt rozkojarzona.
"Skup się." - zganiłam się w myślach. - "Trzy sekundy."
3
2
1
Puff...
Lodowaty dreszcz przebiegł po moim ciele i znów stałam się ciałem stałym. Na szczęście zdążyłam się obrócić. Wyglądałam, jakbym co dopiero opuściła łazienkę.
- Dzień dobry! - powitałam ich wesoło. - Eee... Kirso, kto to jest?
- Witaj, Emma. To jest pan Pierre, mój dobry kolega.
- Z Rady? - zapytałam, choć znałam odpowiedź.
- Nie... Po prostu dobry kolega.
Dokładniej przyjrzałam się mężczyźnie. Był raczej niski, odrobinę otyły. Miał okrągłą twarz, a na niej była osadzona para ciemnych oczu. Duży nos, wąskie usta. Na głowie rzadkie kłęby włosów. Wyglądał trochę gburowato, ale wydawał się miły.
- Miło mi cię poznać, panienko. Kirsa dużo mi o tobie mówiła. - Wyciągnął w moją stronę swoją prawą rękę.
- Mi też miło pana poznać. - powiedziałam oficjalnym tonem, ściskając jego dłoń. - Ale... Po co... Ekhm, co was do mnie sprowadza?
- Rada chce z tobą pomówić. - odparła Kirsa. - Tak a propos, gdzie jest Elena?
- Poszła po jakieś śniadanie dla mnie. - odpowiedziałam. - Jestem głodna.
- A jak wyszłaś z łazienki? Albo weszłaś?
- Przecież robiłam to już wcześniej. A może nie pamiętasz?
- Pamiętam, tylko... Nie będziesz próbowała ucieczki, co?
- Czemu pytasz?
- Chcę się upewnić.
- Chyba nie mam wyjścia, co? Nawet jak ucieknę z tego szpitala dla psychopatów, to i tak nie wydostanę się z Bezpiecznej Przystani, mam rację?
- Emma, błagam, zachowuj się.
- Może mi zabronisz?!
- Oczywiście, że ci zabronię. Już ci zabraniam.
- Nie jesteś moimi rodzicami, by móc mną rządzić. I powiedz tej swojej głupkowatej Radzie, że nie mam ochoty z nimi rozmawiać.
- Emma, pro...
- Wiem, co chcesz powiedzieć. "Nie zachowuj się jak dziecko." A właśnie, że będę się tak zachowywać. Będę, bo jestem dzieckiem. I jestem głodna.
- Emma, ale...
- Co Emma, co Emma?! Jak ty byś się czuła na moim miejscu, co? Nawet... Nawet nie pożegnałam się z rodziną. W ogóle ile ja tutaj jestem?
- Dopiero trzeci dzień. Trafiłaś tutaj w piątek.
- Po wybuchu?
- Tak.
- To znaczy, że jest niedziela?
- Tak.
- A co ze szkołą? Z moim dotychczasowym życiem? Co z moimi rodzicami? Czy oni wiedzą, że...?
- Wiedzą.
Spojrzałam na nią lekko ogłupiała.
- Wiedzą? Ale skąd?
- Myślisz, że jesteśmy na tyle głupi, by ich nie informować o całej tej sytuacji?
- No tak myślę.
- No to się mylisz. A jeśli chodzi o szkołę, to zostaniesz zwolniona.
- Na ile?
- Tyle, ile będzie trzeba.
- Czy moja rodzina może mnie odwiedzić?
- Mówiłam ci, że pokazujemy wejście tylko najbardziej zaufanym śmiertelnikom. Ale spokojnie, zobaczysz jeszcze swoich rodziców i brata.
- Eee, za Tomem to jakoś nie tęsknie.
- Jesteś pewna?
- No, może troszeczkę.
Ściana zniknęła, a do pokoju weszła Elena z tacą. Na tacy leżała miska z płatkami z mlekiem, jedna kanapka z serem, jedna z marmoladą i kubek gorącej herbaty. Elena podała mi tacę i mruknęła:
- Przepraszam, że tak długo, ale spotkałam Kaję i trochę się zagadałyśmy. - uśmiechnęła się przepraszająco. - Nie wiedziałam czy słodzisz herbatę, więc przyniosłam trochę cukru.
- Dzięki. - odparłam i zabrałam się do konsumowania mojego pysznego śniadanka.
**************************************************************************
Rozejrzałam się wokoło. Korytarze nadal ziały pustkami. Przyłożyłam dłoń do metalowej tabliczki z napisem i powtórzyłam moją sztuczkę. Przede mną pojawiły się metalowe, rozsuwane drzwi i przyciski z nazwami pięter.
"Piętra A, B, C, D. Wnioskuję, że jestem na piętrze C. Czyli na drugim. Chyba powinnam zjechać na parter."
Wcisnęłam guzik z literką "C" i czekałam. Winda stanęła, a drzwi zaczęły się rozsuwać. Wtedy dostrzegłam Kirsę.
Stała w windzie z jakimś mężczyzną, coś mu tłumaczyła. Nie miałam drogi ucieczki.
Nie mając wyjścia, rzuciłam się z powrotem do mojej celi. Korytarz był długi i prosty. Nie było żadnego miejsca do skrycia się.
"Kirsa mnie zauważy. Na sto procent." - myślałam gorączkowo.
Mój instynkt kazał mi stanąć i złapać się za nogi. Był to niewiarygodnie głupi pomysł, ale mimo to stanęłam i przykucnęłam, by objąć dłońmi swoje kostki.
Schyliłam głowę, zamknęłam oczy i jak głupia trwałam w tej pozycji. Zimny dreszcz przebiegł przez moje ciało. Usłyszałam urywek rozmowy Kirsy i nieznajomego faceta.
- ...ona jeszcze tego nie rozumie, jest zagubiona. Rada postanowiła wziąć ją na pogadankę, jestem ciekawa, o czym jej powiedzą.
- Myślisz, że to dobry pomysł? Po jej wypadku? No, po tym co zrobiła chłopakowi, można by przypuszczać, że już opanowała swoją moc.
- Nawet jeśli, to nie całkowicie. Nie może znać swoich wszystkich umiejętności.
- A ty je znasz? - mężczyzna zaśmiał się gardłowo.
- Oczywiście, że nie... Coś jednak wiem o pradawnych dziejach Nemantów.
- Zawsze mówiłaś, że to tylko urojenia dawnych emantów.
- Mamy przed sobą żywy okaz. Nie mogę już w to wątpić.
"Dziwne. Zdaje się, jakby w ogóle mnie nie widzieli..."
- A może to tylko ściema? Głupia bajda?
Kirsa razem ze swoim towarzyszem była już bardzo blisko mnie. Ale jakby mnie nie widziała. Jakbym zlała się z otaczającym mnie powietrzem.
- Może, ale...
Kobieta przystanęła. Czułam na sobie jej wiercące spojrzenie.
- Ktoś tu jest.
- Daj spokój, zdaje ci się. Korytarz jest pusty. Widać to od razu.
- Ale...
- To od przepracowania, uwierz mi. Ciągle latasz koło tej urojonej Nemantki.
- Ona nie jest urojona!
- Przecież jeszcze nic nie wiadomo.
- Masz rację, ale... Od niej czuć mocą.
- Jak od każdego z nas.
- No tak, ale od niej czuć zupełnie inaczej. Jakoś... No, nie umiem tego opisać. Po prostu inaczej.
- Dobra, nieważne. Który to był jej pokój?
- C13
- No to chodźmy.
Z trudem uspokoiłam przyspieszone bicie serca. Co miałam zrobić? Wejdą do mojej celi i zobaczą, że mnie tam nie ma.
"Łazienka" - olśniło mnie.
Wstałam z niewygodniej pozycji, chybocząc się na nogach. Automatycznie spojrzałam na swoją dłoń i ze zdziwieniem stwierdziłam, że była lekko przeźroczysta. Widziałam przez nią inne rzeczy wokół mnie.
"Czy to może być niewidzialność? Fajno, fajno, tylko lepiej by było, gdybym stała się znowu widzialna w celi."
Cicho pobiegłam za dorosłymi. I nagle zrozumiałam, że nie tylko stałam się całkowicie niedostrzegalna dla oczu, ale także dla innych zmysłów. Byłam jak lekki, prawie niewyczuwalny powiew wiatru.
Podobał mi się taki stan rzeczy.
Kirsa klasnęła w dłonie. Mimo, że zrobiła to bardzo cicho i tak pogłos poniósł się korytarzem. Ściana zniknęła, ukazując pustą celę.
- Jesteś pewna, że to tutaj?
- Jak najbardziej.
- A więc gdzie jest dziewczyna?
- N-Nie wiem. - głos kobiety zadrżał.
Weszli do pokoju, ja za nimi. Obita gąbką ściana automatycznie pojawiła się na nami.
Podeszłam do ściany, za którą znajdowała się moja łazienka. Delikatnie oparłam o nią dłoń.
Powtórzyłam wszystko tak, jak robiłam to już wcześniej. Nic się jednak nie stało. Bylam zbyt rozkojarzona.
"Skup się." - zganiłam się w myślach. - "Trzy sekundy."
3
2
1
Puff...
Lodowaty dreszcz przebiegł po moim ciele i znów stałam się ciałem stałym. Na szczęście zdążyłam się obrócić. Wyglądałam, jakbym co dopiero opuściła łazienkę.
- Dzień dobry! - powitałam ich wesoło. - Eee... Kirso, kto to jest?
- Witaj, Emma. To jest pan Pierre, mój dobry kolega.
- Z Rady? - zapytałam, choć znałam odpowiedź.
- Nie... Po prostu dobry kolega.
Dokładniej przyjrzałam się mężczyźnie. Był raczej niski, odrobinę otyły. Miał okrągłą twarz, a na niej była osadzona para ciemnych oczu. Duży nos, wąskie usta. Na głowie rzadkie kłęby włosów. Wyglądał trochę gburowato, ale wydawał się miły.
- Miło mi cię poznać, panienko. Kirsa dużo mi o tobie mówiła. - Wyciągnął w moją stronę swoją prawą rękę.
- Mi też miło pana poznać. - powiedziałam oficjalnym tonem, ściskając jego dłoń. - Ale... Po co... Ekhm, co was do mnie sprowadza?
- Rada chce z tobą pomówić. - odparła Kirsa. - Tak a propos, gdzie jest Elena?
- Poszła po jakieś śniadanie dla mnie. - odpowiedziałam. - Jestem głodna.
- A jak wyszłaś z łazienki? Albo weszłaś?
- Przecież robiłam to już wcześniej. A może nie pamiętasz?
- Pamiętam, tylko... Nie będziesz próbowała ucieczki, co?
- Czemu pytasz?
- Chcę się upewnić.
- Chyba nie mam wyjścia, co? Nawet jak ucieknę z tego szpitala dla psychopatów, to i tak nie wydostanę się z Bezpiecznej Przystani, mam rację?
- Emma, błagam, zachowuj się.
- Może mi zabronisz?!
- Oczywiście, że ci zabronię. Już ci zabraniam.
- Nie jesteś moimi rodzicami, by móc mną rządzić. I powiedz tej swojej głupkowatej Radzie, że nie mam ochoty z nimi rozmawiać.
- Emma, pro...
- Wiem, co chcesz powiedzieć. "Nie zachowuj się jak dziecko." A właśnie, że będę się tak zachowywać. Będę, bo jestem dzieckiem. I jestem głodna.
- Emma, ale...
- Co Emma, co Emma?! Jak ty byś się czuła na moim miejscu, co? Nawet... Nawet nie pożegnałam się z rodziną. W ogóle ile ja tutaj jestem?
- Dopiero trzeci dzień. Trafiłaś tutaj w piątek.
- Po wybuchu?
- Tak.
- To znaczy, że jest niedziela?
- Tak.
- A co ze szkołą? Z moim dotychczasowym życiem? Co z moimi rodzicami? Czy oni wiedzą, że...?
- Wiedzą.
Spojrzałam na nią lekko ogłupiała.
- Wiedzą? Ale skąd?
- Myślisz, że jesteśmy na tyle głupi, by ich nie informować o całej tej sytuacji?
- No tak myślę.
- No to się mylisz. A jeśli chodzi o szkołę, to zostaniesz zwolniona.
- Na ile?
- Tyle, ile będzie trzeba.
- Czy moja rodzina może mnie odwiedzić?
- Mówiłam ci, że pokazujemy wejście tylko najbardziej zaufanym śmiertelnikom. Ale spokojnie, zobaczysz jeszcze swoich rodziców i brata.
- Eee, za Tomem to jakoś nie tęsknie.
- Jesteś pewna?
- No, może troszeczkę.
Ściana zniknęła, a do pokoju weszła Elena z tacą. Na tacy leżała miska z płatkami z mlekiem, jedna kanapka z serem, jedna z marmoladą i kubek gorącej herbaty. Elena podała mi tacę i mruknęła:
- Przepraszam, że tak długo, ale spotkałam Kaję i trochę się zagadałyśmy. - uśmiechnęła się przepraszająco. - Nie wiedziałam czy słodzisz herbatę, więc przyniosłam trochę cukru.
- Dzięki. - odparłam i zabrałam się do konsumowania mojego pysznego śniadanka.
**************************************************************************
Jest 30 maja! Wyrobiłam się! :D
A już myślałam, że nie dam rady. :P
Planowałam też coś specjalnego na pierwszego czerwca, stwierdzam jednak, że nie uda mi się to w związku z pewnymi komplikacjami. Ale w czerwcu na pewno pojawi się jakieś inne opowiadanie niż dotychczas.
Pozostaje jeszcze kwestia wakacji.
Nie mam ich zaplanowanych całych, ale nie jestem jeszcze pewna czy przez resztę pozostanę w domu. Dlatego działalność bloga przez wakacje może zostać zawieszona.
Ale został mi jeszcze miesiąc na planowanie i przemyślenia, zobaczymy jak to w końcu będzie.
Dziękuję za przeczytanie już dziewiątego rozdziału! :3
Comment, please, please, please... ^^
Będę bardzo szczęśliwa jak skomentujecie. ;)
No i mam nadzieję, że te moje wypociny Wam się spodobały! xD
Podobały jak zawsze zresztą :D czekam na następny :D i na jakąś większą ilość informacji :D
OdpowiedzUsuń