wtorek, 12 maja 2015

Rozdział VIII - Problemy z pamięcią, sen i Elena

- Hej! Halo? Żyjesz?
Dwie zaniepokojone twarze stojące nade mną wydawały mi się znajome. Oślepiający blask lampy palił moje oczy, nie mogłam się poruszyć. Moje mięśnie po prostu nie działały.
Po chwili uświadomiłam sobie, że cały czas leżę na czymś miękkim. Chciałam ruszyć głową i sprawdzić co to, ale po prostu nie mogłam zmusić do tej czynności mojego ciała.
Chłopak, który stał nade mną wyciągnął ku mnie swą prawą rękę. Był dość przystojny i wygadał naprawdę znajomo. Mimo to nie wiedziałam, kim on jest.
Zauważył, że nie zareagowałam. Mina mu zrzedła, zwrócił się słabym głosem do kobiety. Przypatrywała mi się, jakbym była łamigłówką, którą ona musi rozwiązać.
- Ona nie może się...
- Nie kończ. - przerwała mu ostro kobieta. - Trzeba było nigdzie nie wychodzić. Jest nowa, to jasne, że spanikowała.
- Ale ja myślałem...
- Nie obchodzi mnie to, co myślałeś. Teraz podnieś ją i połóż na łóżko.
Mocne ręce chłopaka ujęły moje ramiona i nogi. Po chwili unosiłam się w powietrzu, trzymana w objęciach nieznajomego. Podszedł do posłania, którego pościel była pomięta, jakby ktoś już w niej wcześniej spał. Przykrył mnie białym, delikatnym kocem i nachylił się, robiąc dziwny gest. Przyglądał mi się, jednocześnie chcąc wykonać jakiś głębszy ruch, ale coś go powstrzymywało. Cieszyłam się z tego powodu. On był obcy, nie mogłam mu ufać.
- Zaraz wrócę. Idę po lekarstwa. - odchrząknęła kobieta. - I tym razem, ani mi się waż stąd ruszać!
Chyba miałam zwidy, bo wydawało mi się, że ściana zniknęła. Szybko zamrugałam oczami. Ściana była tam z powrotem, jednak kobiety nigdzie nie mogłam dostrzec.
Prześlizgnęłam się wzrokiem na chłopaka, który zajął dogodne miejsce przy moim łóżku. Głowę miał zwieszoną, jakby ze wstydem. Nie rozumiałam tego, ale jakoś nie miałam ochoty dociekać. Nie mówiąc już o tym, że nie mogłam ruszać wargami.
Chłopak spojrzał na mnie z żalem.
- Przepraszam - wyszeptał.
"Za co?" - zapytałabym, gdybym mogła.
Zamiast tego posłałam mu pełne niezrozumienia spojrzenie. Uniosłam też pytająco brwi, by mógł mnie łatwiej zrozumieć.
Uniósł głowę.
- Gdybym sobie nie poszedł, nie stałoby się to, co się stało. To moja wina, że teraz jesteś uziemiona. Ale nie przejmuj się, Kirsa poda ci specjalne lekarstwa, które ci pomogą. Minie kilka dni i będziesz znów mogła się poruszać! I zacząć trening... 
"O co ci chodzi?!" - krzyczałam w myślach.
Spojrzałam na niego z jeszcze większym niezrozumieniem. Chłopak wpatrywał się we mnie długo, aż w końcu zrozumiał.
- Czekaj... Ty niczego nie pamiętasz?
"Tak."
- O, nie. Ale... Nie pamiętasz mnie?
Znów wysłałam mu potwierdzające spojrzenie.
Westchnął ciężko. Najwyraźniej ta informacja jeszcze bardziej go przygnębiła.
- No, ładnie. Kirsa zamorduje mnie na miejscu. Przepraszam...
Ściana naprzeciwko mnie nagle zniknęła, a do pokoju weszła ta sama kobieta. W ręce trzymała szklankę z przeźroczystym płynem.
- Wypij. - powiedziała stanowczym tonem, nachylając się nade mną i kierując szklankę do mych ust.
Mdły, słodkawy płyn wpłynął  na mój język i powoli przepłynął mi przez gardło. Zrobiło mi się niedobrze, jednak z uporem wypiłam do końca.
- Ki-Kirso?... - odezwał się nastolatek drżącym głosem.
- Słucham? - Kobieta spojrzała na niego przenikliwie.
- O-Ona...
- Tak?
- Ona straciła pamięć. - wyrzucił w końcu chłopak.
W oczach kobiety zapłonęły iskierki zdumienia i trochę jakby... zrozumienia?
- Obawiałam się tego. - westchnęła ciężko. - Jest potężniejsza od innych, więc jej moc oddziałuje na nią samą też mocniej.
- Ale ona przypomina zwykłą emantkę...!
- No, popatrz, a nią nie jest. Rozmawiałam z resztą Rady, oni sami nie wiedzą, co o tym myśleć. Jest bardzo niebezpieczna, ale jest naszą jedyną nadzieją.
- Skąd możemy mieć pewność, że to ona?
- Sprawdzą próby.
Chłopak wytrzeszczył oczy.
- Ale będzie miała trening...?
- Ależ oczywiście. Jednakże próby może przejść tylko prawdziwa Nemantka.
- Ale...
- Już ciii... Daj jej spać. Dotrzymaj jej towarzystwa, ja pójdę po okład na czoło.
- A co z jej pamięcią...?
- Nic. W końcu sama powróci. Lekarstwa też powinny trochę pomóc. - wpatrywała się we mnie przez chwilę badawczym wzrokiem. - Tylko nie uciekaj. - mruknęła ostrzegawczo do nastolatka.
Wyszła, chłopak położył swoją dłoń na moim policzku. Jej dotyk wywołał u mnie dziwny dreszcz.
- Śpij... - szeptał, głaskając mnie czule. Nic z tego nie rozumiałam, mimo to postanowiłam poddać się błogiemu poczuciu bezpieczeństwa. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.

*** 
 
- To ona! - ktoś krzyknął i wybiegł zza krzaków prosto na mnie.
Zaczęłam uciekać. Pod bosymi stopami czułam miękki, wilgotny mech. Wbiegłam prędko do ciemnego lasu, nie zatrzymywałam się. Wychwytywałam pełne przejęcia ponure okrzyki. Ludzi za mną było coraz więcej.
Co dziwne, nie czułam zmęczenia. Byłam mokra i lepka od potu, ale mięśnie mojego ciała działały jakby na innych bateriach. Energia wypełniała mnie od stóp do głów.
- Nie uciekniesz nam! - zawołał ostry, kobiecy głos.
- Masz rację! - odkrzyknęłam i gwałtownie zahamowałam.
Mnóstwo ludzi. Grabie, pochodnie, sznury, siatki w rękach. Groźne, pełne nienawiści spojrzenia. Złowroga ciemność lasu.
- A teraz pójdziesz z nami. - Zza tłumu wyłonił się wysoki mężczyzna ubrany w czarny garnitur.
- Ani mi się śni. - odparłam stanowczo.
- Dziewczyno, jesteś żałosna! Nie pamiętasz nawet swojego imienia! Lepiej od razu się poddaj. - zaśmiał się gorzko.
- Mam na imię... - zaczęłam i niemal natychmiast przerwałam. Jak... Właśnie, jak ja mam na imię?
- Sama widzisz, moje dziecko. Nie masz szans. Chodź z nami.
- Po co wam ja? - przełknęłam nerwowo ślinę.
- Dla pewnych celów... - mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo. - Chodź to się dowiesz.
- Ale... Nie mam nikogo...?
- Nie, kochana. Ale od dzisiaj możesz mieć nas.
- Nie jestem pewna... - spojrzałam na złowrogie tłumy.
- Oni tylko wyglądają strasznie, ale zobaczysz, że jeśli się zgodzisz, przyjmą cię jak swoją.
- Ja... - spojrzałam za siebie. Jakiś odgłos, hałas za mną. Przeraźliwy, zgrzytliwy dźwięk. Ludzie, dotychczas nienawistni i złowrodzy, byli bladzi ze strachu. Nie chciałam odwracać się od nich o 180 stopni w obawie, że to tylko jakiś podstęp, mający na celu złapanie mnie.
Ogromny huk.
Wspomnienia uderzyły we mnie ostro, jak woda trzymana zbyt długo pod ciśnieniem. Moje imię, nazwisko, rodzina, życie... Nie było już żadnej tajemnicy.
- Głupcy! - zawołałam, próbując przekrzyczeć warkot. - Myśleliście, że jestem naiwna!?
- Skąd wiesz, że to właśnie nie oni chcą cię wykorzystać... My mogliśmy ci pomóc. Ale skoro nie chcesz... Żyj dalej w swoim kłamstwie. Pewnego dnia otworzysz oczy i zrozumiesz, że współpraca z Radą była największym błędem w twoim życiu... - mruczał w mojej głowie głos faceta w garniturze. - Jeszcze się spotkamy... Obiecuję.

***

- Jak się czujesz?
Szybkim ruchem wstałam z łóżka. Podeszłam do najbliższej ściany i oparłam gorące czoło o gąbkę. Wbiłam w nią paznokcie. Dreszcz energii rozświetlił ją na kilka sekund. Oparłam się o ścianę plecami i zjechałam do pozycji siedzącej na podłogę. Objęłam kolana ramionami, schowałam twarz w bezpieczną kryjówkę, z której nikt nie mógł mnie wciągnąć. I nikt nie mógł mnie w niej zobaczyć.
- Widzisz, jej mięśnie już powróciły do formy. Musi jeszcze tylko trochę poleżeć, ma gorączkę. - dobiegł do mnie znajomy głos Kirsy.
- A co z...?
- Pamiętam. - odezwałam się cicho, podnosząc głowę. - Pamiętam. - powtórzyłam nieco głośniej.
- To dobrze. - odparł Dan z wyraźną ulgą. - Ale czemu ty...?
- Och, daj mi spokój. - przerwałam mu. - Miałam dziwny sen, jakby koszmar. I tyle.
- Jaki? - Kirsa przyjrzała mi się jeszcze wnikliwiej niż zwykle.
- Nijaki. Mam gorączkę. Mogę majaczyć. To nie ma sensu.
- Hm, niech ci będzie. Ale i tak powrócimy do tej kwestii, nie myśl sobie.
- Czy każdy mój sen będzie tak badany? Przecież to mógł być tylko głupi koszmar!
- Rozumiem, że masz gorączkę, ale lepiej się uspokój. - powiedziała kobieta stanowczym tonem.
- Dobrze. Zanim znowu stracę przytomność, mogę się czegoś dowiedzieć?
- Ależ oczywiście.
- Czemu tutaj nikogo nie było, kiedy chciałam wyjść z łazienki? - wycedziłam powoli i dobitnie każde słowo. Dan ponuro zwiesił głowę.
- Ja... Kirsa długo nie wracała... Chciałem sprawdzić czy wszystko jest okay.
- I dzięki tobie dowaliłam sobie własnym promieniem w twarz, straciłam władze nad swoim ciałem oraz pamięć. Dziękuję. - mruknęłam ponuro.
- Kiedy wróciliśmy, leżałaś już na podłodze. Mogłaś leżeć z pięć czy sześć minut. - wtrąciła Kirsa.
- Wspaniale.
- Przepraszam. - Dan rzucił mi smutne spojrzenie.
- Ach, nic nie szkodzi. Następnym razem powinieneś mnie uprzedzić, że gdyby ciebie nie było, mam nie panikować.
- Ale ja nie wiedziałem, że to się tak skończy. A po za tym udało ci się sprawić, że ta ściana zniknęła. To nie jest jakiś sukces? - wyjąkał chłopak, próbując znaleźć jakikolwiek plus w tamtej upiornej sytuacji.
- Tak, masz rację. Dzięki temu mogę się teraz na tobie porządnie odegrać.

Dobra, może nie powinnam od razu strzelać w niego promieniem świetlnym.  Ale byłam wściekła na niego, na Kirsę, na sen, na siebie... Burząca się we mnie energia musiała znaleźć jakiś ujście.
W rezultacie Dan wylądował na "ostrym dyżurze", a ja zostałam oddana pod opiekę jakiejś młodej dziewczynie. Miała na imię Elena i swoją gadatliwością nie dawała mi spokoju. Cały czas nawijała, nawijała i nawijała. Dowiedziałam się, że umie panować nad swoją mocą (umie przypominać jakiejś osobie jej własne wspomnienia z przeszłości, choćby ona tego już dawno nie pamiętała, hm, hm) od ponad miesiąca, choć wie o tym, że jest emantką od jakiegoś roku. Ona od początku podejrzewała, że nie jest normalna, tylko jej rodzice nie chcieli jej wierzyć i mówili, że skoro ma już osiemnaście lat, powinna być nieco mniej dziecinna. Prawda jest taka, że Elena jest bardzo, bardzo infantylna i bardzo siebie za to lubi. W pokoju ma wiele ukochanych maskotek z dzieciństwa. W Bezpiecznej Przystani poznała Kaję, która interesuje się muzyką i uwielbia grac na pianinie. Tak swoją drogą, Kaja panuje nad dźwiękami i Elena trochę jej tego zazdrości. Ale, żebym sobie czegoś nie pomyślała, one z Kają bardzo się przyjaźnią i nic tego nie zmieni, a już na pewno nie moc. Chodzą razem na treningi, by ćwiczyć panowanie, bo im obu marnie to jeszcze idzie. Znają podstawy, ale nie poznały jeszcze wszystkich swoich możliwości. Kaja, co prawda, jest w Bezpiecznej Przystani trochę krócej niż ona, ale jej to nie przeszkadza. Ma nadzieję, że jak już się wyliżę, będą trenowała z nimi.
Odezwałam się po raz pierwszy od piętnastu minut.
- Chyba będę miała indywidualne treningi.
- Ach, jaka to szkoda! My z Kaja tak szalejemy na treningach. Mogłabyś z nami! Jesteś taka fajna! Tak pięknie słuchasz!
- Taa, co do słuchania, wiesz, chyba chciałabym się nieco przespać, więc... Mogłabyś trochę pomilczeć? - ziewnęłam.
- No pewnie! - odpowiedziała entuzjastycznie. - Będę cicho jak myszka.
- Niech będzie. - wymruczałam, pokręciłam się trochę w poszukiwaniu wygodnej pozy i niemal natychmiast zasnęłam.


**************************************************************************

No, to jest ósmy rozdział. 
Komentujcie, udostępniajcie, pls, pls, pls...
I czytajcie! ;)
Mam nadzieję, że rozdział był dość długi i tajemniczy.
Niech wywołuje nowe pytania!
Mam nadzieję, że Wam się spodobał. :3

2 komentarze:

  1. Dość długi, tajemniczy, kolejne pytania... Coraz więcej nowych pytań a na stare nie pojawiają się odpowiedzi ;_; Kiedy zacznie się coś wyjaśniać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, no nie wiem, może kiedyś... Zastanowię się nad tym xd

      Usuń